środa, 10 marca 2010

Rewanże 1/8 finału Ligi Mistrzów (cz. 1) - awans Bayernu dzięki okienku Robbena

Bayern Monachium przegrał z Fiorentiną 2:3, ale awansował do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Pojedynek miał pasjonujący przebieg. Pierwsza połowa zapowiadała typowy mecz walki - sporo podań wymieniano w środku pola. Nie najlepszy stan murawy (opady deszczu) utrudniał grę kombinacyjną, przez co Bayern nie mógł rozwinąć skrzydeł. Lekką przewagę uzyskała Fiorentina i w efekcie to ona objęła prowadzenie. Dobrym strzałem z dystansu popisał się Marco Marchionni, błąd popełnił Hans-Jörg Butt, za krótko odbijając piłkę. Dopadł do niej Peruwiańczyk Juan Vargas i wykorzystując bierną postawę Daniela van Buytena z ostrego kąta trafił do siatki.

To podrażniło Bayern - już kilka minut później stuprocentową sytuację miał Arjen Robben, ale Sébastien Frey tylko sobie znanym sposobem odbił futbolówkę na rzut rożny.

W oczy uderzała słaba postawa bawarskich defensorów. Linia obrony złożona była dość eksperymentalnie. Holger Badstuber, wystawiany ostatnio na lewej stronie, zajął pozycję stopera, zaś przy linii bocznej zastąpił go 17-letni Austriak David Alaba, dla którego był to trzeci mecz w Bayernie, ale pierwszy w podstawowym składzie (i pierwszy w Lidze Mistrzów). Trzeba przyznać, że gołowąs spisywał się bardzo dobrze. Nie tylko nie można mu zarzucić poważniejszych błędów w obronie - próbował dodatkowo wspomóc partnerów w konstruowaniu akcji i przynajmniej dwukrotnie popisał się znakomitymi podaniami. 17 lat to mało jak na debiutanta w LM.

Niefrasobliwość obrońców dała o sobie znać tuż po przerwie, kiedy florentczycy w dziecinny sposób rozklepali Bayern w jego polu karnym. Niestety, gol obywatela Czarnogóry Stevana Joveticia nie powinien zostać uznany - podający do niego Alberto Gilardino był wcześniej na spalonym. Można to uznać za pewnego rodzaju sprawiedliwość dziejową, bo w pierwszym meczu Miroslav Klose zapewnił Bawarczykom triumf stojąc na dwumetrowym ofsajdzie.

W tym momencie sytuacja podopiecznych Loisa van Gaala stała się krytyczna. Wówczas jednak przebudził się Franck Ribéry. Francuz znakomicie zamieszał na lewym skrzydle, zagrał do środka, gdzie nadbiegający, niepilnowany Mark van Bommel precyzyjnym, plasowanym strzałem doprowadził fanów Bundesligi do radości.

Radość ta trwała zaledwie 4 minuty, bo znów dał o sobie znać Stevan Jovetić. Ten liczący zaledwie 20 lat środkowy pomocnik dostał znakomitą piłkę od Gilardino (druga asysta tego dnia) i w sytuacji sam na sam nie pomylił się. Znów fatalnie zachował się Daniel van Buyten, który zbyt anemicznie usiłował powstrzymać nacierającego rywala.

Nie minęła minuta, a stała się rzecz dla Violi straszna. Arjen Robben potwierdził bowiem aspiracje do miana najlepszego piłkarza świata. Na prawym skrzydle zaczarował zdezorientowanych gospodarzy, zbiegł do środka i perfekcyjnym strzałem z 25 metrów zdjął pajęczynę z okienka bramki Freya. To chyba najpiękniejszy gol w tej edycji Champions League. Co więcej, gol, który podciął zupełnie skrzydła Włochom i pozwolił Bayernowi w pełnych emocji okolicznościach awansować do najlepszej ósemki europejskiej piłki. Proszę spojrzeć:



2. mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów:
AC Fiorentina - Bayern Monachium 3:2 (1:2)
Vargas 28, Jovetić 54 i 64 - van Bommel 60, Robben 65

W przyszłym tygodniu Stuttgart bez żadnej presji pojedzie do Barcelony po remis 2:2. Ćwierćfinały 31 marca i 7 kwietnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz