Ileż to już klubów było w historii futbolu karanych za chęć wygrywania jak najmniejszym nakładem sił? Historia jest nauczycielką życia, czego chyba nie wie ani Louis van Gaal, ani jego podopieczni. Bawarczycy mierzyli się na wyjeździe z Frankfurtem. Eintracht miał więcej niż przyzwoitą jesień, jednak wiosną szło mu wyraźnie gorzej. Bayern potraktował go jako kolejną drobną przeszkodę na drodze do mistrzostwa - trzeba wygrać i zapomnieć. Wszystko szło po myśli monachijczyków - już w 6. minucie Mark van Bommel posłał ładną centrę do Miroslava Klosego i napastnik gości mógł przyjąć piłkę, spytać Okę Nikołowa w który róg uderzyć i nie czekając na odpowiedź Macedończyka trafić na 1:0.
Od tej pory Bayern nie zrobił nic, by podwyższyć prowadzenie. To rozzuchwaliło gospodarzy i aż dziw bierze, że aż do 87. minuty nie potrafili wyrównać. Sytuacji mieli kilka i właściwie przez cały mecz bramka wisiała w powietrzu. Wreszcie padła. Żenującym podaniem do bramkarza "popisał się" 17-letni lewy obrońca David Alaba. Tor toczenia się piłki przeciął Niemiec kongijskiego pochodzenia Juvhel Tsoumou i było 1:1. Ten 19-letni napastnik rozgrywał swój pierwszy mecz w tym sezonie, a na placu gry pojawił się w 83. minucie. Gdy Bawarczycy jeszcze przeżywali haniebnie stracone dwa punkty, stracili i trzeci, bowiem genialną akcją (seria prostych zwodów plus kapitalny strzał z ostrego kąta w dług róg od słupka) zachwycił publikę Martin Fenin. Czy ktoś pamięta, że ten liczący 22 wiosny Czech w debiucie w lidze niemieckiej ustrzelił hat-tricka? Później wiodło mu się znacznie gorzej, ale wczoraj pogrążył wielki Bayern.
Bawarczycy ponieśli pierwszą ligową porażkę od 20 spotkań (26 września ulegli Hamburgowi 0:1). Ale rozczarować musieli się ci, którzy pałają nienawiścią do Bawarczyków i chcieli, by jak najszybciej opuścili fotel lidera. Jeszcze w sobotę szansę na to zaprzepaścił Bayer Leverkusen, który nieoczekiwanie padł ofiarą srogiego łomotu w Dortmundzie. Piszemy "nieoczekiwanie", bo do przerwy Aptekarze byli stroną dominującą i mało brakowało, by zdobyli gola. W drugiej odsłonie błysnął Argentyńczyk Lucas Barrios (drugi doppelpack z rzędu!), który charakteryzuje się wybitnym instynktem strzeleckim. Rywala dobił Dimityr Rangełow, dla którego był to pierwszy gol w czarno-żółtym stroju od czasu transferu z Chociebuża. Borussia traci już tylko 5 punktów do lokaty premiowanej udziałem w kwalifikacjach Ligi Mistrzów.
Z kolei Schalke grało w niedzielę, ale i ono nie wskoczyło na pierwsze miejsce. Do tego potrzebne było zwycięstwo w Hamburgu, a skończyło się remisem 2:2. Największy wpływ na ten rezultat wywarli dwaj piłkarze gospodarzy - Piotr Trochowski i Ruud van Nistelrooy. Pierwszy zaliczył dwie asysty, drugi zaś strzelił gola, ale i sprokurował karnego. Po trafieniu Rakiticia z 11 metrów Schalke było przez kilkanaście minut liderem, ale wyrównał Jonathan Pitroipa, obywatel Burkina Faso. Ogółem były to świetne zawody, choć nie tak dobre, jak potyczka jesienna. Wtedy w Gelsenkirchen było 3:3, a Bundesblog obwołał owe starcie meczem rundy.
Jeżeli chodzi o Werder, to drużyna ta zdaje się czerpać perwersyjno-masochistyczną radość z odrabiania strat w trakcie meczu. Przed dwoma tygodniami jedenastka Thomasa Schaafa przegrywała ze Stutgartem 0:2, by w dramatycznych okolicznościach zremisować. Trzy dni temu bremeńczycy rozegrali sensacyjny mecz z Walencją w Lidze Europy. Tam przegrywali 0:2, 1:3, 3:4, by ostatecznie zremisować 4:4. Wczoraj w to samo pobawili się z Bochum. Najpierw Słowak Šesták strzelił im bramkę na 0:1, potem Werder wyrównał, by za chwilę znów być na deskach po trafieniu Słoweńca Dediča. Ale nic to, w kilkanaście minut Marin i Frings zapewnili Zielono-Białym triumf. I za nic mieli palpitacje serca swoich wiernych fanów. A zwycięski gol Fringsa - palce lizać (choć to rykoszet).
Do największej sensacji doszło w Wolfsburgu. Miejscowy VfL, mistrz Niemiec, który dzięki nowemu trenerowi wygrywał ostatnio mecz za meczem i złapał chętkę na europejskie puchary, zaś w Lidze Europy pogonił mistrza Rosji, no więc miejscowy VfL przegrał z ostatnią w tabeli Herthą 1:5. Rezultat ten tłumaczyć można na różne sposoby:
1. Wolfsburg w czwartek rozegrał 120-minutowy bój o awans z Rubinem Kazań;
2. Hertha nie ma już nic do stracenia i rzuca się na przeciwników jak wygłodniały pies na krwawy ochłap mięsa;
3. Swój dzień miał duet napastników z Berlina - Theofanis Gekas i Adrián Ramos, którzy we dwójkę zrobili porządek na Volkswagen-Arena.
Zapewne każda z tych przyczyn w jakimś tam stopniu wyjaśnia ten ciekawy rezultat. Pytanie: co dalej? Do miejsca barażowego Hertha traci 5 oczek, ale ma ciężki terminarz, naznaczony potyczkami z pierwszą czwórką w tabeli i mocnym Stuttgartem. Gdyby im się udało uniknąć relegacji, osobiście pojadę do Berlina i złożę im hołd w postaci tulipana złożonego pod bramą stadionu.
Pierwsze zwycięstwo wiosną odniósł Fryburg, co oznacza, że asy Robina Dutta nie rezygnują z boju o utrzymanie. Wygraną zapewnił im niejaki Johannes Flum, autor kapitalnego strzału z dalekiego dystansu. Ale nie tylko jego bramka zachwyciła obserwatorów 27. kolejki. Naprawdę wspaniałe bramki padły w piątek w Kolonii (1:1 z Gladbach) - tam trafili Maniche i Marco Reus. O bombie Fringsa już pisaliśmy, czarom Fenina w polu karnym Butta także oddaliśmy sprawiedliwość. Wspomnijmy jeszcze tylko o efektownym woleju Pizarro. Dla Peruwiańczyka był to 129. gol w Bundeslidze i oznaczał on awans na 20. miejsce w tabeli strzelców wszech czasów. Już tylko 4 trafienia dzielą go od Brazylijczyka Élber, najskuteczniejszego obcokrajowca w historii ligi RFN.
Na tygodniu czekają nas mecze półfinałów Pucharu Niemiec (Werder - Augsburg, Schalke - Bayern), a za tydzień wielka gratka dla kibiców: Leverkusen kontra Schalke. Interesująco zapowiada się też potyczka Bayernu ze Stuttgartem (dwie najlepsze drużyny wiosną!) i - z uwagi na wyniki z tej kolejki - mecz Dortmundu z Herthą. Powinno się dziać!
27. KOLEJKA BUNDESLIGI
1. FC Kolonia - Borussia Mönchengladbach 1:1
Maniche 79 - Reus 55
Eintracht Frankfurt - Bayern Monachium 2:1
Tsoumou 87, Fenin 89 - Klose 6
1. FC Norymberga - TSG 1899 Hoffenheim 0:0
VfB Stuttgart - Hanower 96 2:0
Marica 36 i 54
Werder Brema - VfL Bochum 3:2
Pizarro 58, Marin 65, Frings 81 - Šesták 14, Dedič 63
SC Fryburg - 1. FSV Moguncja 05 1:0
Flum 10
Borussia Dortmund - Bayer Leverkusen 3:0
Barrios 50 i 61, Rangełow 87
Hamburger SV - FC Schalke 04 2:2
van Nistelrooy 40, Pitroipa 77 - Kurányi 62, Rakitić 68-k.
VfL Wolfsburg - Hertha BSC Berlin 1:5
Grafite 36, Gekas 6, 26 i 63, Ramos 8 i 84
TABELA
M | Drużyna | Mecze | Punkty | Bramki |
1. | Bayern | 27 | 56 | +30 |
2. | Schalke | 27 | 55 | +22 |
3. | Leverkusen | 27 | 53 | +28 |
4. | Dortmund | 27 | 48 | +13 |
5. | Werder | 27 | 45 | +21 |
6. | Hamburg | 27 | 44 | +16 |
7. | Stuttgart | 27 | 38 | +4 |
8. | Frankfurt | 27 | 38 | -4 |
9. | Moguncja | 27 | 38 | -4 |
10. | Wolfsburg | 27 | 37 | -1 |
11. | Hoffenheim | 27 | 33 | +3 |
12. | M'gladbach | 27 | 31 | -12 |
13. | Kolonia | 27 | 28 | -11 |
14. | Bochum | 27 | 27 | -20 |
15. | Norymberga | 27 | 25 | -19 |
16. | Hanower | 27 | 23 | -21 |
17. | Fryburg | 27 | 23 | -24 |
18. | Hertha | 27 | 18 | -21 |
STRZELCY
16 - Stefan Kießling (Leverkusen)
15 - Lucas Barrios (Dortmund), Kevin Kurányi (Schalke)
14 - Edin Džeko (Wolfsburg)
12 - Albert Bunjaku (Norymberga), Eren Derdiyok (Leverkusen), Claudio Pizarro (Werder)
10 - Mario Gómez (Bayern), Arjen Robben (Bayern)
9 - Grafite (Wolfsburg), Vedad Ibišević (Hoffenheim), Toni Kroos (Leverkusen), Adrián Ramos (Hertha)
8 - Cacau (Stuttgart), Alexander Maier (Frankfurt), Zvjezdan Misimović (Wolfsburg)
ASYSTENCI
12 - Mesut Özil (Werder)
11 - Tranquillo Barnetta (Leverkusen)
10 - Marko Marin (Werder)
9 - Edin Džeko (Wolfsburg), Zvjezdan Misimović (Wolfsburg), Thomas Müller (Bayern)
8 - Toni Kroos (Leverkusen)
7 - Carlos Eduardo (Hoffenheim), Eljero Elia (Hamburg), Andreas Ivanschitz (Moguncja), Patrick Owomoyela (Dortmund), Mohamed Zidan (Dortmund)
PROGRAM 28. KOLEJKI (26-28 marca)
Bochum - Frankfurt
Moguncja - Wolfsburg
Bayern - Stuttgart
Hertha - Dortmund
Hanower - Kolonia
Werder - Norymberga
Leverkusen - Schalke
Hoffenheim - Fryburg
M'gladbach - Hamburger
Dedić z VFL Bochum jest Słoweńcem. ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że Słoweńcem. W głowie szumiał Dżeko... Już poprawione, dzięki ;)
OdpowiedzUsuń