Bayer Leverkusen jest drugą niemiecką drużyną, która awansowała w tym sezonie do 1/16 finału Ligi Europy. Pierwszą był VfB Stuttgart - w poprzedniej kolejce. Jedyną otwartą kwestią pozostaje promocja Borussii Dortmund, która za dwa tygodnie zagra mecz o wszystko z Sewillą.
Wyjazdowy mecz Bayeru Leverkusen z Rosenborgiem Trondheim toczył się w arktycznych warunkach. Na boisku panował piętnastostopniowy mróz, wiał także wiatr. Całe szczęście, że murawa nie przykryła się warstwą śniegu - jak stało się w Poznaniu, gdzie Lech podejmował Juventus. Trener leverkuseńczyków dokonał aż 8 zmian w składzie (w porównaniu z ligowym meczem z Hoffenheim), dając szansę kilku dublerom. Ci go nie zawiedli i drużyna z BayArena wygrała w Norwegii 1:0. Zwycięską bramkę strzelił efektownym uderzeniem zza pola karnego będący jednym z objawień tej rundy w Niemczech, Sidney Sam.
Dwie godziny wcześniej zakończył się mecz w Bernie, gdzie walczący o awans Young Boys podejmowali pewny swego Stuttgart. Także i tutaj zimowa aura dała znać o sobie, ale w przeciwieństwie do spotkania w Trondheim, to obfitowało w bramki. Ostatecznie gospodarze dość nieoczekiwanie, po zabójczym ostatnim kwadransie, wygrali 4:2. Jeszcze w 77. minucie Szwaby prowadziły 2:1 - a potem zaczął się dramat. Oddajmy gospodarzom, że w pierwszej połowie sprawiali lepsze wrażenie i zasłużenie prowadzili 1:0. Piękną bramkę zdobył występujący w sezonie 2006/07 w Borussii M'gladbach David Degen (bliźniak gracza Stuttgartu, wypożyczonego z Liverpoolu, Philippa).
Jednak w drugiej odsłonie przyjezdni zajęli się odrabianiem strat i bezlitośnie wykorzystali niefrasobliwość obrony gospodarzy. Gola dającego prowadzenie 2:1 strzelił debiutujący w europejskich pucharach 22-letni napastnik Sven Schipplock. Ostatnie kilkanaście minut było jednak pokazem beznadziejnej gry defensorów VfB, którzy dali sobie wbić aż 3 bramki. Katem Stuttgartu był 20-letni Zambijczyk Emmanuel Mayuka, autor doppel-packa (w odstępie kilkudziesięciu sekund) i miłośnik sztuki cyrkowej (zaprezentował wspaniałe salta). Oba kluby zagrają w 1/16 finału Ligi Europy, a Niemcy i tak wygrali grupę.
Prawdziwe emocje miały miejsce w środę, gdy Borussia z nożem na gardle walczyła z Karpatami Lwów. Nie dość, że sama musiała wygrać, to jeszcze pozostało jej liczyć na to, że w drugim meczu grupy J Paryż SG nie przegra u siebie z Sewillą. Na szczęście żabojady pokazały klasę i wygrały 4:2. A Dortmund znakomicie wszedł w mecz, szybko objął prowadzenie 1:0 (niebywały Shinji Kagawa), w drugiej połowie dołożył dwie kolejne bramki i z przyjezdnych nie było co zbierać. Ostatnie trafienie padło łupem Roberta Lewandowskiego, który grał swój drugi mecz w podstawowym składzie Czarno-Żółtych. Wcześniej zmarnował przynajmniej trzy dogodne okazje. No i na koniec wielkie uznanie dla Nuriego Şahina, który wypracował wszystkie gole tego dnia. Teraz pozostaje wygrać w Sewilli i świętować awans. Przy każdym innym wyniku Borussia zakończy przygodę z Ligą Europy 2010/11.
Kolejne mecze za dwa tygodnie. Oby mrozy zelżały, a śnieg przestał bezlitośnie przysypywać boiska. Jak już wspomnieliśmy, Borussia jedzie do Sewilli, Leverkusen gra o pietruszkę z Atletico Madryt, a Stuttgart o to samo z Odense BK.
5. kolejka fazy grupowej Ligi Europy:
Young Boys Berno - VfB Stuttgart 4:2
Degen 35, Sutter 78, Mayuka 81 i 82 - Pogriebniak 48, Schipplock 68
Rosenborg Trondheim - Bayer Leverkusen 0:1
Sam 35
Borussia Dortmund - Karpaty Lwów 3:0
Kagawa 5, Hummels 49, Lewandowski 89
Dobry blog Kolego! Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie!
http://spacejam.blox.pl