środa, 4 maja 2011

Rewanż półfinału Ligi Mistrzów: Manchester nie pozostawia złudzeń

Niepoprawni optymiści być może liczyli na wygraną Schalke na Old Trafford i awans do wielkiego finału - niestety rzeczywistość pokazała różnicę klas między obiema drużynami. Manchester United wygrał 4:1 i nawet przez moment nie drżał o wynik.

Od początku spotkanie toczyło się pod dyktando gospodarzy i dla większości obserwatorów stało się jasne, że tylko mecz życia Manuela Neuera mógłby tu uchronić Królewsko-Niebieskich od przegranej. Niemiecki bramkarz zagrał nieźle (choć popełnił błąd przy strzale Darrena Gibsona na 2:0) - ale koledzy z pola sprawiali wrażenie sparaliżowanych. Gdy Antonio Valencia napoczął przyjezdnych, było już w zasadzie pozamiatane. Ekwadorczyk został obsłużony fenomenalnym prostopadłym podaniem przez wspomnianego Gibsona i nie dał szans golkiperowi.

To była 26. minuta. 5 minut później role się odwróciły - tym razem Valencia podał do stojącego na 16. metrze Gibsona, a ten mocnym strzałem wpakował piłkę do bramki. Manuel Neuer już miał ją w rękach, jednak siła uderzenia była tak duża, że wypuścił ją wprost do siatki. Niektórzy żartownisie zaczęli już przywoływać mecz ManU z AS Rzym sprzed kilku sezonów (7:1 dla podopiecznych żującego jak zwykle gumę "Sir" Alexa Fergusona), jednak ku ich zaskoczeniu bramkę zdobyli goście. Niefortunnie wybijana przez angielskich defensorów piłka trafiła do będącego ostatnio w dobrej formie Jurado - Hiszpan potężnie uderzył tuż przy słupku i nie pozostawił czasu na reakcję Edwinowi van der Sarowi.

Wynik 2:1 utrzymywał się zaskakująco długo, jednak raczej pachniało trzecią bramką dla Anglików niż wyrównaniem. Wreszcie sprawy w swoje ręce wziął środkowy pomocnik Anderson, który między 72. a 76. minutą strzelił dwa gole. Postawa defensorów z Gelsenkirchen pozostawiała tego dnia wiele do życzenia, ale nawet, gdyby Ralf Rangnick dysponował żelazną obroną, to i tak miał za mało atutów w przodzie. Manchester United zasłużenie w finale.

Jednak nie ma co rozpaczać, bowiem półfinał osiągnięty przez Schalke to piękny (i niespodziewany) wynik. Po drodze udało się rozgromić obrońcę tytułu (7:3 w dwumeczu z Interem), wyeliminować zawsze silną Walencję, pokonać Benficę i Olympique Lyon. Czerwone Diabły to jednak znacznie wyższa półka. A futboliści z Manchesteru w wielkim finale 21 maja zagrają z FC Barcelona.

2. mecz półfinału Ligi Mistrzów:
Manchester United - FC Schalke 04 4:1 (2:0)
Valencia 26, Gibson 31, Anderson 72 i 76 - Jurado 35

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz