sobota, 14 maja 2011

34. kolejka Bundesligi: Leverkusen wicemistrzem, zażarta walka o utrzymanie

Zasadnicza faza sezonu 2010/2011 w lidze niemieckiej dobiegła końca. Ostatnia kolejka rozgrywek przyniosła odpowiedzi na trzy podstawowe pytania: kto wicemistrzem, kto spadkowiczem, a kto w barażach o utrzymanie.

Sprawa wicemistrzostwa Niemiec rozwiązała się najłatwiej. Bayer Leverkusen, by cieszyć się z drugiego miejsca, potrzebował remisu we Fryburgu. Udało się nawet wygrać, w związku z czym wynik meczu Bayernu ze Stuttgartem przestał mieć większe znaczenie. Starcie Fryburga z Leverkusen budziło pewne kontrowersje - i to z dwóch powodów. Po pierwsze, trener Aptekarzy Jupp Heynckes od przyszłego sezonu będzie szkoleniowcem Bayernu, więc istniało podejrzenie, że pozwoli się na mecie wyprzedzić przyszłemu klubowi i tym samym zaoszczędzi mu trudów gry w eliminacjach Ligi Mistrzów. Na szczęście coach ten wykazał się pełnym profesjonalizmem i ograł rywala, świętując swoje czwarte wicemistrzostwo Niemiec.

Drugą sprawą była postawa Robina Dutta, obecnie trenera we Fryburgu, a w przyszłym sezonie... coacha Leverkusen. Jemu to już zupełnie nie musiało zależeć na zwycięstwie, bowiem fryburczycy grali o pietruszkę. I przegrali, a on jest już pewien, że jego nowa drużyna zagra w fazie grupowej Champions League. Ale bynajmniej nie podejrzewamy go o puszczenie tego starcia płazem - Fryburg ogólnie ma bardzo słabą wiosnę i z utęsknieniem czekał na wakacje.

A Bawarczycy, mimo początkowych trudności (gol Okazakiego na 0:1) ostatecznie pokonali Stuttgart 2:1 i mają przynajmniej satysfakcję z zajęcia pierwszego miejsca w tabeli rundy wiosennej. Straty z jesieni okazały się jednak zbyt duże, by powalczyć o coś więcej. A rzeczą budzącą dodatkowe uznanie dla Bawarczyków jest liczba strzelonych przez nich goli: w sumie 81, z czego aż 50 (!) wiosną. To najlepszy dorobek sezonowy jakiejkolwiek drużyny od 1988 roku, gdy Bayern wpakował aż 83 bramki. Przy okazji tytuł króla strzelców przypieczętował 28. bramką niesamowity Mario Gómez. Niesamowity, bo obecne rozgrywki rozpoczął na ławce rezerwowych, a po 7 kolejkach na jego koncie widniało... 0 bramek. Potem zaczął strzelać bez opamiętania, zaliczył w sumie 5 hat-tricków (i jeszcze jeden dodatkowo w Lidze Mistrzów), ostatecznie kończąc rozgrywki z imponującym dorobkiem. A we wszystkich rozgrywkach klubowych pokonywał bramkarzy rywali aż 39 razy.

Teraz czas na krótkie omówienie Abstiegskampfu, czyli walki o utrzymanie w języku naszych przyjaciół zza Odry. Sytuacja przed tą kolejką wyglądała następująco:
15.Wolfsburg3335-7
16.M'gladbach3335-17
17.Frankfurt3334-16

Możliwa była więc dosłownie każda kombinacja. Wszystkie trzy zespoły walczące o utrzymanie miały przed sobą mecze wyjazdowe. Wolfsburg jechał do Hoffenheim, Gladbach do Hamburga (HSV), a Frankfurt do Dortmundu. Przeciwnicy naszego tercetu nie walczyli już teoretycznie o nic, ale... i tak było bardzo ciekawie. Przez prawie całą pierwszą połowę nie zmieniało się nic, poza tym, że w potwornie rozpaczliwy sposób bronił się Frankfurt. Cudów w bramce Eintrachtu dokonywał Ralf Fährmann, broniący w nieprawdopodobnych okolicznościach. Kilka razy ratował drużynę przed niechybną utratą gola, wyjął nawet rzut karny egzekwowany przez Lucasa Barriosa.

Do przerwy udało się obronić bezbramkowy remis, jednak to i tak było zbyt mało. Tym bardziej, że bezbramkowo remisował Wolfsburg, a gola na 1:0 strzeliła Borussia M'gladbach. Juan Arango pięknym strzałem z rzutu wolnego pokonał grającego po raz 426. w Bundeslidze Franka Rosta i coś, co niedawno wydawało się absurdem, stało się rzeczywistością. Gladbach znalazło się na bezpiecznej pozycji! Po 45 minutach sytuacja wyglądała tak:

15.M'gladbach3438-16
16.Wolfsburg3436-7
17.Frankfurt3435-16

Ale zabawa rozkręciła się na dobre w drugiej połowie, i to już na jej początku. Bowiem ni stąd, ni zowąd gola na Signal Iduna Park strzelił Eintracht Frankfurt. Trener Christoph Daum oszalał z radości, gdy w 46. minucie Theofanis Gekas w stylu kung-fu podał piłkę do Sebastiana Rode, a ten wpakował futbolówkę do bramki Weidenfellera. Teraz Eintracht był na miejscu barażowym, wyprzedzając Wolfsburg. Gdy więc 4 minuty później Wilki straciły gola na 0:1 w Hoffenheim, frankfurtczycy byli w przedsionku niebios. Stan ten trwał około 10 minut - tabela wyglądała tak:
15.M'gladbach3438-16
16.Frankfurt3437-15
17.Wolfsburg3435-8

Felix Magath miał już z pewnością serce w przełyku. I nawet wyrównujący gol dla jego zespołu, autorstwa znakomitego ostatnio Mario Mandžukicia nie pozwalał opuścić strefy spadkowej. I wówczas sytuacja zaczęła się zmieniać z minuty na minutę. Najpierw gola stracił Eintracht - wprost fenomenalną asystą popisał się Łukasz Piszczek. Prawy obrońca Dortmundu minął trzech zawodników gości i piętą (!) zagrał do Lucasa Barriosa. Paragwajczyk przełamał ręce bramkarza i doprowadził do remisu. I porozwiązywały się worki z bramkami. Najpierw gola prowadzenie i prowadzenie stracił zespół z Gladbach - a to w wyniku uderzenia Änisa Ben-Hatiry. Nie minęła minuta, a remis wymknął się z rąk graczy Frankfurtu. Przy dużym udziale Roberta Lewandowskiego samobójczego gola wbił Marco Russ. Ale to nie był koniec emocji, albowiem prowadzenie w Hoffenheim objęły Wilki. Doppel-packa skompletował Chorwat Mario Mandžukić. Mniej więcej na kwadrans przed końcem sytuacja wróciła do punktu wyjścia:
15.Wolfsburg3438-6
16.M'gladbach3436-17
17.Frankfurt3434-17

Ostatnią nadzieją podopiecznych Christopha Dauma było w tym momencie zwycięstwo w Dortmundzie.
Niewiele jednak na to wskazywało, bowiem z każdą minutą rosła przewaga świeżo upieczonych mistrzów Niemiec. Ewentualnie można było liczyć na porażkę Gladbach w Hamburgu i remis na Signal Iduna Park. Najszybciej swoje sprawy załatwił Wolfsburg, który w 78. minucie podwyższył na 3:1 w Hoffenheim (gol Grafite). Teraz Magath miał już znacznie weselszą minę, bo tylko kataklizm mógł mu pokrzyżować szyki. Na 10 minut przed końcem Abstiegskampfu tabelka prezentowała się następująco:
15.Wolfsburg3438-5
16.M'gladbach3436-17
17.Frankfurt3434-17

Na Imtech Arena w Hamburgu nie zmieniało się nic, więc Frankfurtowi pozostało zabiegać o wygraną na terenie mistrza Niemiec. Tylko jak to zrobić, skoro prokuruje się drugi rzut karny przeciwko sobie? Tutaj z fatalnej strony pokazał się 21-letni piłkarz, który pojawił się na boisku kilkanaście sekund wcześniej. Marcel Titsch-Rivero, bo o nim mowa, rozgrywał swój 2. mecz w Bundeslidze i z pewnością będzie miał po nim traumę. Wszedł w 80. minucie, a w 81. opuszczał plac gry z czerwoną kartką i rzutem karnym przeciwko swojej ekipie. Na szczęście dla niego i jego partnerów, Borussia Dortmund wykazała się tu czymś nieprawdopodobnym: zmarnowała swoje piąte wapno w tym sezonie! Co oznacza, że nie wykorzystała żadnej z jedenastek. Nie trzeba mówić, że w tej dziedzinie nie miała w lidze konkurencji. Tym razem karnego zmarnowała legenda klubu, Brazylijczyk Dédé. Ten 33-latek spędził 13 lat w Dortmundzie, rozgrywając 322 mecze w Bundeslidze i świętując dwa tytuły mistrzowskie (2002, 2011). Po sezonie opuszcza klub i chciał się godnie pożegnać. Niestety jego strzał obronił niesamowity tego dnia Fährmann. Ale na nic się to zdało. Eintracht nie odmienił losów meczu, w 90. minucie stracił jeszcze trzeciego gola (druga asysta Lewandowskiego) i spadł do 2. Bundesligi.

To czwarta degradacja Eintrachtu w jego historii. Poprzednie miały miejsce w latach 1996, 2001 i 2004. Trwały maksymalnie dwa lata. W barażu zagra Borussia M'gladbach (rywalem VfL Bochum lub Greuther Fürth), a Wolfsburg rzutem na taśmę ratuje ligowy byt. Przed nami ostatnie akcenty sezonu 2010/2011 - baraże odbędą się 19 i 25 maja. Poza tym 21 maja o 20.00 obejrzymy finał Pucharu Niemiec pomiędzy Schalke a Duisburgiem.

Na koniec ciekawostka: aż w 6 spotkaniach drużyny jako pierwsze strzelające gola nie odnosiły na koniec wygranej. W 5 przypadkach nawet przegrywały.

Zapadły już decyzje w kwestii awansów z 2. Bundesligi. Hertha BSC Berlin w cuglach wygrała rozgrywki i po roku absencji wraca w szeregi najlepszych. Za to drugim beniaminkiem będzie sensacyjny FC Augsburg, który jeszcze nigdy nie grał w ekstraklasie RFN. Wielkie brawa!

34. KOLEJKA BUNDESLIGI

1. FC Kaiserslautern - Werder Brema 3:2
Nemec 7, Rodnei 10, Lakić 30 - Frings 45, Arnautović 55

SC Fryburg - Bayer Leverkusen 0:1
Balitsch 45

Bayern Monachium - VfB Stuttgart 2:1
Gómez 37, Schweinstwiger 71 - Okazaki 24

TSG 1899 Hoffenheim - VfL Wolfsburg 1:3
Firmino 49 - Mandžukić 60 i 73, Grafite 78

Hanower 96 - 1. FC Norymberga 3:1
Haggui 30, Rausch 60, Ya Konan 78-k. - Wießmeier 25

Borussia Dortmund - Eintracht Frankfurt 3:1
Barrios 68 i 90, Russ 72-sam. - Rode 46

Hamburger SV - Borussia Mönchengladbach 1:1
Ben-Hatira 71 - Arango 41

1. FSV Moguncja 05 - FC St. Pauli 2:1
Schürrle 58-k., Allagui 82 - M. Lehmann 41

1. FC Kolonia - FC Schalke 04 2:1
Novakovič 25, Jajalo 60 - Raúl 87

TABELA
MDrużynaMeczePunktyBramki
1.Dortmund3475+45
2.Leverkusen3468+20
3.Bayern3465+41
4.Hanower3460+4
5.Moguncja3458+13
6.Norymberga3447+2
7.Kaiserslautern3446-3
8.Hamburg3445-6
9.Fryburg3444-9
10.Kolonia3444-15
11.Hoffenheim34430
12.Stuttgart3442+1
13.Werder3441-14
14.Schalke3440-6
15.Wolfsburg3438-5
16.M'gladbach3436-17
17.Frankfurt3434-18
18.St. Pauli3429-33

STRZELCY
28 - Gómez (Bayern)
22 - P. Cissé (Fryburg)
17 - Novakovič (Kolonia)
16 - Barrios (Dortmund), Gekas (Frankfurt), Lakić (Kaiserslautern)
15 - Schürrle (Moguncja)
14 - Ya Konan (Hanower)
13 - Podolski (Kolonia), Raúl (Schalke)
12 - Robben (Bayern), T. Müller (Bayern)
11 - Petrić (Hamburg)
10 - Abdellaoue (Hanower), Allagui (Moguncja), Džeko (Wolfsburg), Reus (M'gladbach), Vidal (Leverkusen)

ASYSTENCI
17 - Ribéry (Bayern), Tiffert (Kaiserslautern)
15 - Götze (Dortmund)
13 - T. Müller (Bayern)
12 - Vidal (Leverkusen)
11 - Marin (Werder)
10 - Holtby (Moguncja), Robben (Bayern)
9 - Ekici (Norymberga), Farfán (Schalke), Harnik (Stuttgart), Reus (M'gladbach), Schieber (Norymberga), Zé Roberto (Hamburg)
8 - Bastians (Fryburg), Diego (Wolfsburg), Fuchs (Moguncja), Şahin (Dortmund), Salihović (Hoffenheim)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz