wtorek, 30 marca 2010

Ćwierćfinał Ligi Mistrzów - zwycięstwo Bayernu w pięknym stylu

Niech żałują ci, którzy nie chcieli lub nie mogli oglądać ćwierćfinałowej potyczki w ramach Ligi Mistrzów pomiędzy Bayernem Monachium a Manchesterem United. Było to widowisko godne najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych na świecie. Widzowie na trybunach i przed telewizorami byli świadkami niezwykle zaciętego i emocjonującego boju, wygranego ostatecznie przez Bayern 2:1, po golu Ivicy Olicia w ostatniej sekundzie gry.

Futbolowi eksperci (z gazet, czasopism, internetu i studia stacji nSport) wieszczyli pewną wygraną gości z Anglii. Dowodzono niskiej jakości bawarskiej defensywy, która w porównaniu z duetem stoperów ManU Rio Ferdinand-Nemanja Vidić, wspartego doświadczonym Garym Nevillem i czołowym lewym obrońcą starego kontynentu Patricem Evrą, wypaść miała blado. Ale to i tak miało nie mieć większego znaczenia, gdyż sam Wayne Rooney typowany był do roli autora przynajmniej hat-tricka. Twierdzono, że obecnie to jeden z trójki najlepszych piłkarzy na świecie - co oznaczać by miało (zgodnie z zasadami logiki), że angielski snajper przebija swymi zdolnościami albo Leo Messiego, albo Cristiano Ronaldo, albo Arjena Robbena. Co więcej, Bawarczycy nie mogli liczyć na występ kontuzjowanego Robbena właśnie, co już definitywnie przekreślało ich szanse.

W 2. minucie gry boisko przyznało rację specjalistom: po fatalnym błędzie Martína Demichelisa w kryciu, Wayne Rooney zdobył ładną bramkę po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Naniego. Argentyński obrońca Bayernu postanowił, zamiast pilnować sprytnego napastnika, przewrócić się i z pozycji leżącej obserwować strzał nie do obrony. Zaczęło się zatem dla Bayernu fatalnie, ale biada temu, kto postawił wówczas krzyżyk na monachijczykach i oczekiwał kolejnych bramek dla gości.

Otóż przez następne 88 minut (+2) to team Louisa van Gaala dominował na placu gry. W bramce ManU uwijał się jak w ukropie Edwin van der Sar, który bardzo długo nie dawał się zaskoczyć. Bayern nacierał z furią - sporo szumu na lewej flance robił powracający do dobrej dyspozycji Franck Ribéry. Dość powiedzieć, że w przeciągu całego spotkania gospodarze oddali 19 strzałów na bramkę Czerwonych Diabłów, a aż 13 z nich było celnych. To całkiem niezły wynik, jak na mecz z "najlepszą obok FC Barcelona drużyną świata", dysponującą "żelazną obroną" i "napastnikiem wygrywającym mecze w pojedynkę".

Tymczasem środek pola przyjezdnych nie istniał. Fatalnie spisywali się zwłaszcza Michael Carrick i Paul Scholes, którzy bili życiowe rekordy w ilości straconych piłek i niecelnych podań. Van Gaal zaskoczył nieco sir Alexa Fergusona ustawieniem w środku pomocy lewego obrońcy/pomocnika Danijela Pranjicia. Chorwat spisywał się więcej niż poprawnie - a na pewno o niebo lepiej od swoich oponentów.

Na osobne słowa uznania zasłużył zastępujący Robbena na prawej stronie Hamit Altıntop. Turek, który w tym sezonie tylko kilka razy rozpoczął spotkanie w wyjściowym składzie, raz po raz kręcił Park Ji-sungiem i Patricem Evrą. Jego akcja z 72. minuty, gdy balansem ciała zwiódł kilku rywali z absolutnego światowego topu, zdumiała nawet fachowców z portalu Bundesblog.

Prowadzenie Manchesteru utrzymywało się aż do 77. minuty. Wówczas przed polem karnym ręką zagrał kapitan przyjezdnych Gary Neville i prowadzący to spotkanie arbiter z Belgii Frank De Bleeckere odgwizdał rzut wolny z ok. 20 metrów. Do piłki podszedł Ribéry: uderzył tuż nad ziemią, futbolówka odbiła się od muru i zaskoczyła bezradnego van der Sara.

Bayern nie poprzestał na wyrównaniu i dążył do strzelenia zwycięskiego gola - świadom, że ManU było tego dnia do pokonania, a bramkowy remis u siebie bynajmniej nie jest korzystnym rezultatem. Tuż przed końcem zawodów wielką szansę miał Mario Gómez, jednak jego uderzenie z bliskiej odległości wyciągnął sobie tylko znanym sposobem wyborny tego dnia van der Sar.

Co się odwlekło, to nie uciekło. W 92. minucie Gómez przeprowadził solową akcję - przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i niczym czołg chciał wpaść w pole karne. Zatrzymał się jednak na Evrze, który po odebraniu piłki niemieckiemu napastnikowi spanikował i zaraz stracił ją na rzecz nadbiegającego Ivicy Olicia. Chorwat ośmieszył pogubionych przeciwników, położył bramkarza na ziemi i pewnie trafił na 2:1. Warto to obejrzeć choćby dla nietypowego komentarza spikera:


To zasłużony rezultat, po jednym z najlepszych w wykonaniu Bayernu meczów w tym sezonie. Oddajmy jednak nieco sprawiedliwości przyjezdnym - także oni mieli swoje szanse (poprzeczka Vidicia czy doskonała okazja zmarnowana przez Rooneya). Ale tego dnia byli zespołem słabszym. A co dla nich najgorsze, stracili swojego najlepszego piłkarza, który z powodu urazu (nabawił się go przy bramkowej akcji w ostatniej minucie) najprawdopodobniej nie zagra w rewanżu. A rewanż zapowiada się fantastycznie. Odbędzie się za tydzień w środę.

1. mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów:
Bayern Monachium - Manchester United 2:1
Ribéry 77, Olić 90 - Rooney 2

Bohater 28. kolejki - Kevin Kurányi

Wreszcie! Po raz pierwszy w tym sezonie zdarzyło się, że któryś z futbolistów po raz drugi sięgnął po prestiżowy laur Bohatera Kolejki portalu Bundesblog. Dokonał tego napastnik FC Schalke 04 Kevin Kurányi. As z talii Felixa Magatha strzelił jedyne dwie bramki w meczu na szczycie - wyjazdowej potyczce z Bayerem Leverkusen. Kevin potwierdził, że w tym sezonie znajduje się w wyśmienitej dyspozycji. Po raz pierwszy w karierze przekroczył pułap 15 bramek w sezonie - obecnie z 17 trafieniami przewodzi klasyfikacji strzelców.

Ostatnio bohaterem kolejki został Kurányi w 10. serii spotkań - strzelił wówczas 2 bramki w meczu na szczycie z Hamburgerem SV (3:3). Dziś określenie "mecz na szczycie" w kontekście HSV brzmi dziwnie, ale wtedy panowały inne czasy.

Krótkie omówienie kariery K.K. znajduje się tutaj.

Sezon Drużyna Liga Mecze Bramki
2000/01
VfB Stuttgart II
Niemcy 3
8
1
2001/02
VfB Stuttgart II
Niemcy 3
25
9
2001/02
VfB Stuttgart
Niemcy 1
5
1
2002/03
VfB Stuttgart
Niemcy 1
32
15
2003/04
VfB Stuttgart
Niemcy 1
33
11
2004/05
VfB Stuttgart
Niemcy 1
29
13
2005/06
FC Schalke 04
Niemcy 1
30
10
2006/07
FC Schalke 04
Niemcy 1
34
15
2007/08
FC Schalke 04
Niemcy 1
32
15
2008/09
FC Schalke 04
Niemcy 1
33
13
2009/10
FC Schalke 04
Niemcy 1
27
17
Niemcy 1 255
110
Niemcy 3
33
10


SUKCESY:
- VfB Stuttgart: wicemistrzostwo Niemiec 2003
- FC Schalke 04: wicemistrzostwo Niemiec 2007, Puchar Ligi 2005
- reprezentacja Niemiec: wicemistrzostwo Europy 2008

Poprzedni laureaci:
1. - Mimoun Azaouagh (VfL Bochum)
2. - Zé Roberto (Hamburger SV)
3. - Aristide Bancé (1. FSV Moguncja 05)
4. - Arjen Robben (Bayern Monachium)
5. - Simon Rolfes (Bayer Leverkusen)
6. - Mohamadou Idrissou (SC Fryburg)
7. - Vedad Ibišević (TSG 1899 Hoffenheim)
8. - Pedro Geromel (1. FC Kolonia)
9. - Manuel Neuer (FC Schalke 04)
10. - Kevin Kurányi (FC Schalke 04)
11. - Andreas Ivanschitz (1. FSV Moguncja 05)
12. - Stefan Reinartz (Bayer Leverkusen)
13. - Mesut Özil (Werder Brema)
14. - Stefan Kießling (Bayer Leverkusen)
15. - Hans-Jörg Butt (Bayern Monachium)
16. - Adrián Ramos (Hertha BSC Berlin)
17. - Toni Kroos (Bayer Leverkusen)
18. - Mats Hummels (Borussia Dortmund)
19. - Wahid Haszemian (VfL Bochum)
20. - Raúl Bobadilla (Borussia Mönchengladbach)
21. - Mladen Petrić (Hamburger SV)
22. - Ruud van Nistelrooy (Hamburger SV)
23. - Cacau (VfB Stuttgart)
24. - Ivan Rakitić (FC Schalke 04)
25. - Maxim Choupo-Moting (1. FC Noryberga)
26. - Raphael Schäfer (1. FC Norymberga)
27. - Theofanis Gekas (Hertha BSC Berlin)

niedziela, 28 marca 2010

28. kolejka Bundesligi - Schalke na czele, Bayern w kryzysie, sezon życia Kurányiego

28. seria spotkań przyniosła zmianę na fotelu lidera. FC Schalke 04 po pokonaniu na wyjeździe Bayeru Leverkusen 2:0 wyprzedziło monachijski Bayern. Triumf Królewsko-Niebieskim zapewnił Kevin Kurányi, autor dwóch efektownych bramek. Napastnik karnie wyrzucony z reprezentacji za fochy rozgrywa sezon życia - strzelił już 17 bramek, od jakiegoś czasu jest w klubie 100, a jego drużyna ma wielkie szanse na pierwsze od 52 lat mistrzostwo Niemiec.

Schalke nigdy nie wygrało Bundesligi - wszystkie 7 triumfów na niemieckiej ziemi zanotowało jeszcze w czasach przedligowych. Wczoraj team Felixa Magatha objął przewodnictwo stawki, po raz pierwszy od 2. kolejki. Zwycięstwo przyszło gelsenkircheńczykom nadspodziewanie łatwo. Aptekarze pogrążeni są w głębokim kryzysie - w ostatnich czterech meczach doznali aż trzech porażek. Tym razem ulegli na własnym obiekcie, co nie zdarzyło im się od 25 kwietnia 2009 roku (0:1 ze spadającym Karlsruherem). Podopieczni Juppa Heynckesa razili nieporadnością - bardzo widoczny był brak kontuzjowanego Stefana Kießlina. Zastępujący go Patrick Helmes to cień zawodnika sprzed poważnej kontuzji. Z nieobecności Kießlinga skorzystał wspomniany wcześniej Kurányi, który objął samodzielne prowadzenie w klasyfikacji strzelców.

W kontekście walki o tytuł dobrą wiadomością dla piłkarzy Schalke jest to, że wszystko zależy od nich. Za tydzień zagrają u siebie z Bayernem - ewentualna wygrana pozwoli odstawić Bawarczyków na bezpieczne 5 punktów. A team van Gaala ma jeszcze przed sobą wyjazd do Leverkusen... Jednak koronnym argumentem jest obecność na ławce trenerskiej Felixa Magatha. Popularny "Kat" zapewne nawet z Fryburgiem walczyłby o europejskie puchary; a co dopiero z całkiem mocnym Schalke, które w dodatku może się skupić tylko na lidze? Bayern rywalizuje na trzech frontach, teraz czeka go morderczy dwumecz z Manchesterem United. Końcówka sezonu zapowiada się pasjonująco.

Jeśli już przy Bawarczykach jesteśmy, to dziwne rzeczy działy się na Allianz Arena w sobotnie popołudnie. Szwaby zaczęły bojaźliwie, długo nie zamierzając nękać Hansa-Jörga Butta. Nawet bramka, stracona po akcji chorwackiego duetu Pranjić-Olić nie podrażniła ambicji gości. I nagle Christian Träsch oddał strzał z dystansu, piłka odbiła się od pleców Holgera Badstubera i zaskoczyła bezradnego bramkarza.

Od tego momentu Stuttgart naciskał, zaś Bayern kompletnie się pogubił. Jeszcze przed przerwą przyjezdni mogli objąć prowadzenie - ale ostatecznie udało im się to w 50. minucie. I znowu pomógł rykoszet - Cacau dośrodkował z linii końcowej, piłka zmieniła tor lotu z uwagi na nogę Francka Ribéry'ego i trafiła na głowę Cipriana Maricy. Wynik już się nie zmienił. Bardzo słabo wypadł duet "Robbery", w dodatku Arjen Robben doznał kontuzji i jego występ w ćwierćfinale Ligi Mistrzów stoi pod znakiem zapytania.

A Stuttgart z 25 oczkami jest najlepszą drużyną wiosny. Zaraz za nim Schalke (24) i Bayern (23). Najgorzej w rundzie rewanżowej radzą sobie Fryburg i Hanower (po 6 punktów).

Wobec kryzysu Aptekarzy, ogromną szansę na zbliżenie się do nich na 2 punkty zmarnowała Borussia Dortmund. Zawodnicy Jürgena Kloppa bezbramkowo zremisowali w Berlinie z Herthą. Choć i tak mogą być wdzięczni opatrzności, że nie skończyło się pogromem - stołeczni piłkarze znów pokazali, że są wirtuozami nieskuteczności. Gdyby odrobinę dokładniej kopali piłkę, skończyłoby się pogromem podobnym do zeszłotygodniowej demolki Wolfsburga.

Wielką niespodziankę sprawiła Kolonia, która rozprawiła się na wyjeździe z walczącym o śmierć i życie Hanowerem aż 4:1. Ekipa Zvonimira Soldo przed tym meczem miała najmniej strzelonych bramek ze wszystkich drużyn Bundesligi. W sobotę po raz pierwszy udało jej się zdobyć cztery gole w jednym meczu. Bohaterem spotkania był wypożyczony z Manchesteru United 22-letni Serb Zoran Tošić. Prawy pomocnik Kozłów przy trafieniu na 1:0 popisał się akcją godną Arjena Robbena - minął kilku rywali, zszedł do środka i precyzyjnym rogalem w długi róg nie dał szans bramkarzowi przeciwnika.

Fatalną passę notuje ostatnio Bochum, które przegrało cztery kolejne spotkania - a w ogóle w poprzednich 10 kolejkach wygrało tylko raz, 2:1 z Hoffenheim. To sprawiło że zespół prowadzony przez Heiko Herrlicha ma już tylko 3 oczka przewagi nad strefą barażową i widmo zażartej walki o uniknięcie degradacji zajrzało VfL w oczy.

Za tydzień gracze Heiko Herrlicha zagrają ze znajdującym się w strefie barażowej Fryburgiem, tracącym do nich zaledwie 3 punkty. Ale oczy całego świata zwrócone będą na Zagłębie Ruhry - Schalke podejmie Bayern. Felix Magath ma szansę pogrążyć były klub i dać pierwsze w historii mistrzostwo Bundesligi dla Królewsko-Niebieskich. W innych ciekawych meczach Frankfurt zagra z Leverkusen, a przede wszystkim Dortmund podejmie Werder. Obie te ekipy mają jeszcze szansę na włączenie się do boju o eliminacje Ligi Mistrzów.

Wcześniej, bo we wtorek, Bayern zagra z Manchesterem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. A w czwartek Wolfsburg pojedzie do Londynu na mecz z Fulham, podczas gdy Hamburg podejmie Standard Liege w ramach 1/4 finału Ligi Europy.

28. KOLEJKA BUNDESLIGI

VfL Bochum - Eintracht Frankfurt 1:2
Holtby 10 - Russ 29, Caio 62

1. FSV Moguncja 05 - VfL Wolfsburg 0:2
Džeko 83 i 90

Bayern Monachium - VfB Stuttgart 1:2
Olić 32 - Träsch 41, Marica 50

Hertha BSC Berlin - Borussia Dortmund 0:0

Hanower 96 - 1. FC Kolonia 1:4
Cherundolo 81 - Tošić 12 i 71, Petit 21, Novakovič 28-k.

Werder Brema - 1. FC Norymberga 4:2
Mertesacker 1 i 20, Borowski 36, Fritz 90 - Frantz 47, Choupo-Moting 63-k.

Bayer Leverkusen - FC Schalke 04 0:2
Kurányi 11 i 27

TSG 1899 Hoffenheim - SC Fryburg 1:1
Šimunić 80 - Idrissou 64

Borussia Mönchengladbach - Hamburger SV 1:0
Brouwers 43

TABELA
M
Drużyna
Mecze
Punkty
Bramki
1.
Schalke
28
58
+24
2.
Bayern
28
56
+29
3.
Leverkusen
28
53
+26
4.
Dortmund
28
49
+13
5.
Werder
28
48
+23
6.
Hamburg
28
44
+15
7.
Stuttgart
28
41
+5
8.
Frankfurt
28
41
-3
9.
Wolfsburg
28
40
+1
10.
Moguncja
28
38
-6
11.
Hoffenheim
28
34
+3
12.
M'gladbach
28
34
-11
13.
Kolonia
28
31
-8
14.
Bochum
28
27
-21
15.
Norymberga
28
25
-21
16.
Fryburg
28
24
-24
17.
Hanower
28
23
-24
18.
Hertha
28
19
-21


STRZELCY
17 - Kevin Kurányi (Schalke)
16 - Edin Džeko (Wolfsburg), Stefan Kießling (Leverkusen)
15 - Lucas Barrios (Dortmund)
12 - Albert Bunjaku (Norymberga), Eren Derdiyok (Leverkusen), Claudio Pizarro (Werder)
10 - Mario Gómez (Bayern), Arjen Robben (Bayern)
9 - Grafite (Wolfsburg), Vedad Ibišević (Hoffenheim), Toni Kroos (Leverkusen), Adrián Ramos (Hertha)
8 - Cacau (Stuttgart), Alexander Maier (Frankfurt), Zvjezdan Misimović (Wolfsburg), Ivica Olić (Bayern)

ASYSTENCI
13 - Mesut Özil (Werder)
12 - Marko Marin (Werder)
11 - Tranquillo Barnetta (Leverkusen)
10 - Zvjezdan Misimović (Wolfsburg)
9 - Edin Džeko (Wolfsburg), Thomas Müller (Bayern)
8 - Carlos Eduardo (Hoffenheim), Toni Kroos (Leverkusen)
7 - Eljero Elia (Hamburg), Jefferson Farfan (Schalke), Andreas Ivanschitz (Moguncja), Patrick Owomoyela (Dortmund), Mohamed Zidan (Dortmund)

PROGRAM 29. KOLEJKI (3-4 kwietnia)
Schalke - Bayern
Frankfurt - Leverkusen
Dortmund - Werder
Fryburg - Bochum
Stuttgart - M'gladbach
Norymberga - Moguncja
Kolonia - Hertha
Wolfsburg - Hoffenheim
Hamburg - Hanower

środa, 24 marca 2010

Półfinały Pucharu Niemiec - Werder zgodnie z planem, Robben znów potwierdza geniusz

15 maja 2010 roku w Berlinie w finale Pucharu Niemiec spotkają się Werder Brema i Bayern Monachium.

We wtorek awans zapewnili sobie bremeńczycy, którzy bez większych trudów pokonali wicelidera 2. Bundesligi FC Augsburg. Goście nie byli tylko marnym tłem, próbowali się odgryzać podopiecznym Thomasa Schaafa, jednak klasa rywala, który jak równy z równym walczył z Walencją CF w 1/8 finału Ligi Europy, okazała się decydująca. Pierwsza bramka padła po półgodzinie gry - znakomitą dwójkową akcję przeprowadzili Mesut Özil i Marko Marin. Ten ostatni, będący ostatnio w kapitalnej dyspozycji, lekkim strzałem obok bramkarza Simona Jentzscha nie dał mu szans.

W drugiej odsłonie zawodnicy Josa Luhukaya (w zeszłym sezonie wyrzuconego z M'gladbach po 7 kolejkach i 3 zdobytych punktach) zagrali odważniej, jednak nie udało im się pokonać Tima Wiesego. Wynik meczu ustalił w 84. minucie fenomenalny ostatnimi czasy Peruwiańczyk Claudio Pizarro. Był to jego 24. gol w sezonie.

W środę oczy fanów niemieckiej piłki zwrócone były w stronę Gelsenkirchen, gdzie wicelider Bundesligi podejmował jej lidera. Stawka meczu to finał Pucharu Niemiec. Ale ewentualna wygrana mogła być ważnym czynnikiem psychologicznym w walce także o paterę mistrzowską. Górą był Bayern, ale do awansu potrzebował dogrywki. W 112. minucie rozegrały się najistotniejsze wydarzenia. Arjen Robben dostał piłkę przy linii bocznej, jeszcze na własnej połowie, przebiegł z nią kilkadziesiąt metrów, ograł dwóch zawodników Schalke, trzeciego ośmieszył, wpadł w pole karne, zszedł do środka i precyzyjnym strzałem w długi róg nie dał szans Manuelowi Neuerowi. To była zaiste kapitalna bramka - a Holender po raz kolejny w pojedynkę zapewnił Bayernowi triumf. I to w takim stylu.

Bawarczycy awansowali zasłużenie - byli stroną zdecydowanie przeważającą, mieli więcej klarownych okazji (w pierwszej połowie zmarnowanych przez Olicia i Robbena, a w drugiej przez Müllera i Schweinsteigera). Schalke, jeśli dochodziło do bramkowych sytuacji, nie potrafiło pokonać Butta.

PÓŁFINAŁY PUCHARU NIEMIEC 2009/2010

Werder Brema (I) - FC Augsburg (II) 2:0
Marin 30, Pizarro 84

FC Schalke 04 (I) - Bayern Monachium (I) 0:1 po dogr.
Robben 112

FINAŁ PUCHARU NIEMIEC:
Werder Brema - Bayern Monachium

wtorek, 23 marca 2010

Bohater 27. kolejki - Theofanis Gekas

Wątpliwe, by wśród kibiców Herthy Berlin znalazł się aż taki optymista, który by przewidział wynik jej wyjazdowego meczu z mistrzem Niemiec Wolfsburgiem. Rezultat 5:1 odbił się szerokim echem w Europie. Przypomnijmy, że stołeczny klub jest o włos od spadku do 2. Bundesligi, a ostatnio miał wielkie problemy ze zdobywaniem punktów. Tymczasem w niedzielne popołudnie udało mu się dokonać rzeczy niebywałej. Byłoby to bardzo trudne, albo nawet niemożliwe, bez greckiego napastnika berlińczyków, autora trzech bramek.

Theofanis Gekas żyje od 23 maja 1980 roku, kiedy to powiła go matka. Miało to miejsce w jednym ze szpitali w mieście Larisa, 120-tysięcznym ośrodku położonym w środkowej części kraju. Naturalną koleją rzeczy dla młodego człowieka przejawiającego zdolności piłkarskie było zgłoszenie się do miejscowej drużyny, AE Larisa. W oficjalnych rozgrywkach zadebiutował w 1998 roku, gdy jego ekipa występowała w II lidze.

Po trzech latach spadła o klasę niżej, jednak 21-latek, autor 10 bramek w rozgrywkach 2000/2001, otrzymał ofertę z występującej na zapleczu greckiej ekstraklasy Kallithei Ateny. Spędził tam 4 owocne lata, już po roku ciesząc się z awansu do ekstraklasy. Kallithea nie należała do potęg, przez 3 sezony zmagała się z okrutnym losem, chcącym spuścić ją z powrotem do II ligi. Udało się to w 2006 roku, ale Gekas był już wówczas piłkarzem słynnego Panathinaikosu, do którego trafił za 200 tys. euro w przerwie zimowej rozgrywek 2004/2005.

To były znakomite rozgrywki dla naszego bohatera. 9 bramek zdobytych jesienią w Kallithei i 8 strzelonych wiosną dla Panathinaikosu pozwoliły mu sięgnąć po koronę króla strzelców ligi greckiej. Rok później był w tej kategorii drugi - wyprzedził go Dimitris Salpinidis z PAOK-u Saloniki. Ten wyczyn nie uszedł uwadze szefom popularnych Koniczynek, którzy natychmiast zapragnęli mieć Salpigidisa u siebie. A to oznaczało dla Gekasa twardą walkę o miejsce w składzie.

Wolał tego uniknąć, dlatego gdy tuż po Mistrzostwach Świata 2006 z ofertą zgłosił się niemiecki VfL Bochum, Grek natychmiast przystał na ofertę. Kluby nie mogły porozumieć się co do kwoty odstępnego, ale zgodziły się na roczne wypożyczenie. Theofanis Gekas zawitał do Zagłębia Ruhry i w debiutanckim sezonie w Bundeslidze strzelił 20 goli i został najefektywniejszym snajperem rozgrywek 2006/2007. Bochum wykupiło napastnika za jedyne 700 tys. euro, ale natychmiast sprzedało go do Bayeru Leverkusen za kwotę 7-krotnie większą. VfL Bochum popisało się zmysłem przedsiębiorczości, robiąc na Gekasie fenomenalny interes.

Pierwszy sezon w barwach Aptekarzy Gekas miał całkiem udany - zdobył 11 goli. Jednak w kolejnym borykał się ze zniżką formy i na wiosnę 2009 roku postanowiono wypożyczyć go do angielskiego Portsmouth. Rozegrał w Premiership tylko jedną minutę w jednym meczu. Zaraz zmienił się szkoleniowiec (Paul Hart za Tony'ego Adamsa), który z usług byłego króla strzelców Grecji i Niemiec korzystać nie zamierzał.

Przed bieżącym sezonem Grek wrócił do Leverkusen, ale i tutaj nie był potrzebny - wobec znakomitej dyspozycji Stefana Kießling i Erena Derdiyoka skazany był na ławkę. No więc po raz kolejny został wypożyczony, tym razem do ostatniej w tabeli Herthy. I jak na razie nie zawodzi.

W reprezentacji Hellady Gekas rozegrał 46 meczów i strzelił 20 bramek. Nie załapał się do mistrzowskiego składu z 2004 roku, gdy niemiecki szkoleniowiec Otto Rehhagel zadziwił świat i podbił z Grekami Europę. W kadrze nie zawodził - w eliminacjach MŚ 2010 był najlepszym strzelcem w strefie europejskiej.

Sezon Drużyna Liga Mecze Bramki
1998/99AE LarisaGrecja 281
1999/00AE LarisaGrecja 2245
2000/01AE LarisaGrecja 22910
2001/02Kallithea AtenyGrecja 22614
2002/03Kallithea AtenyGrecja 1298
2003/04Kallithea AtenyGrecja 12913
2004/05Kallithea AtenyGrecja 1169
2004/05Panathinaikos AtenyGrecja 1138
2005/06Panathinaikos AtenyGrecja 12815
2006/07VfL BochumNiemcy 13220
2007/08Bayer LeverkusenNiemcy 12911
2008/09Bayer LeverkusenNiemcy 1152
2008/09Portsmouth FCAnglia 110
2009/10Bayer LeverkusenNiemcy 160
2009/10Hertha BSC BerlinNiemcy 1106
Grecja 111553
Grecja 29730
Niemcy 1 92 39
Anglia 11 0


SUKCESY:
- Panathinaikos Ateny: Król Strzelców Ligi Greckiej 2005
- VfL Bochum: Król Strzelców Ligi Niemieckiej 2007

Poprzedni laureaci:
1. - Mimoun Azaouagh (VfL Bochum)
2. - Zé Roberto (Hamburger SV)
3. - Aristide Bancé (1. FSV Moguncja 05)
4. - Arjen Robben (Bayern Monachium)
5. - Simon Rolfes (Bayer Leverkusen)
6. - Mohamadou Idrissou (SC Fryburg)
7. - Vedad Ibišević (TSG 1899 Hoffenheim)
8. - Pedro Geromel (1. FC Kolonia)
9. - Manuel Neuer (FC Schalke 04)
10. - Kevin Kurányi (FC Schalke 04)
11. - Andreas Ivanschitz (1. FSV Moguncja 05)
12. - Stefan Reinartz (Bayer Leverkusen)
13. - Mesut Özil (Werder Brema)
14. - Stefan Kießling (Bayer Leverkusen)
15. - Hans-Jörg Butt (Bayern Monachium)
16. - Adrián Ramos (Hertha BSC Berlin)
17. - Toni Kroos (Bayer Leverkusen)
18. - Mats Hummels (Borussia Dortmund)
19. - Wahid Haszemian (VfL Bochum)
20. - Raúl Bobadilla (Borussia Mönchengladbach)
21. - Mladen Petrić (Hamburger SV)
22. - Ruud van Nistelrooy (Hamburger SV)
23. - Cacau (VfB Stuttgart)
24. - Ivan Rakitić (FC Schalke 04)
25. - Maxim Choupo-Moting (1. FC Noryberga)
26. - Raphael Schäfer (1. FC Norymberga)

niedziela, 21 marca 2010

27. kolejka Bundesligi - Bayern ukarany za kunktatorstwo, nokaut w Wolfsburgu, Werder lubi odrabiać

To była fantastyczna kolejka, obfitująca w sensacyjne wyniki i cudowne bramki. Aż trzy przymiotniki w zdaniu wprowadzającym do kolejnej notki na Bundesblogu łamią kanony dziennikarstwa, ale my tu rozmawiamy o czymś bardzo emocjonującym - mianowicie o piłce nożnej w niemieckim wydaniu.

Ileż to już klubów było w historii futbolu karanych za chęć wygrywania jak najmniejszym nakładem sił? Historia jest nauczycielką życia, czego chyba nie wie ani Louis van Gaal, ani jego podopieczni. Bawarczycy mierzyli się na wyjeździe z Frankfurtem. Eintracht miał więcej niż przyzwoitą jesień, jednak wiosną szło mu wyraźnie gorzej. Bayern potraktował go jako kolejną drobną przeszkodę na drodze do mistrzostwa - trzeba wygrać i zapomnieć. Wszystko szło po myśli monachijczyków - już w 6. minucie Mark van Bommel posłał ładną centrę do Miroslava Klosego i napastnik gości mógł przyjąć piłkę, spytać Okę Nikołowa w który róg uderzyć i nie czekając na odpowiedź Macedończyka trafić na 1:0.

Od tej pory Bayern nie zrobił nic, by podwyższyć prowadzenie. To rozzuchwaliło gospodarzy i aż dziw bierze, że aż do 87. minuty nie potrafili wyrównać. Sytuacji mieli kilka i właściwie przez cały mecz bramka wisiała w powietrzu. Wreszcie padła. Żenującym podaniem do bramkarza "popisał się" 17-letni lewy obrońca David Alaba. Tor toczenia się piłki przeciął Niemiec kongijskiego pochodzenia Juvhel Tsoumou i było 1:1. Ten 19-letni napastnik rozgrywał swój pierwszy mecz w tym sezonie, a na placu gry pojawił się w 83. minucie. Gdy Bawarczycy jeszcze przeżywali haniebnie stracone dwa punkty, stracili i trzeci, bowiem genialną akcją (seria prostych zwodów plus kapitalny strzał z ostrego kąta w dług róg od słupka) zachwycił publikę Martin Fenin. Czy ktoś pamięta, że ten liczący 22 wiosny Czech w debiucie w lidze niemieckiej ustrzelił hat-tricka? Później wiodło mu się znacznie gorzej, ale wczoraj pogrążył wielki Bayern.

Bawarczycy ponieśli pierwszą ligową porażkę od 20 spotkań (26 września ulegli Hamburgowi 0:1). Ale rozczarować musieli się ci, którzy pałają nienawiścią do Bawarczyków i chcieli, by jak najszybciej opuścili fotel lidera. Jeszcze w sobotę szansę na to zaprzepaścił Bayer Leverkusen, który nieoczekiwanie padł ofiarą srogiego łomotu w Dortmundzie. Piszemy "nieoczekiwanie", bo do przerwy Aptekarze byli stroną dominującą i mało brakowało, by zdobyli gola. W drugiej odsłonie błysnął Argentyńczyk Lucas Barrios (drugi doppelpack z rzędu!), który charakteryzuje się wybitnym instynktem strzeleckim. Rywala dobił Dimityr Rangełow, dla którego był to pierwszy gol w czarno-żółtym stroju od czasu transferu z Chociebuża. Borussia traci już tylko 5 punktów do lokaty premiowanej udziałem w kwalifikacjach Ligi Mistrzów.

Z kolei Schalke grało w niedzielę, ale i ono nie wskoczyło na pierwsze miejsce. Do tego potrzebne było zwycięstwo w Hamburgu, a skończyło się remisem 2:2. Największy wpływ na ten rezultat wywarli dwaj piłkarze gospodarzy - Piotr Trochowski i Ruud van Nistelrooy. Pierwszy zaliczył dwie asysty, drugi zaś strzelił gola, ale i sprokurował karnego. Po trafieniu Rakiticia z 11 metrów Schalke było przez kilkanaście minut liderem, ale wyrównał Jonathan Pitroipa, obywatel Burkina Faso. Ogółem były to świetne zawody, choć nie tak dobre, jak potyczka jesienna. Wtedy w Gelsenkirchen było 3:3, a Bundesblog obwołał owe starcie meczem rundy.

Jeżeli chodzi o Werder, to drużyna ta zdaje się czerpać perwersyjno-masochistyczną radość z odrabiania strat w trakcie meczu. Przed dwoma tygodniami jedenastka Thomasa Schaafa przegrywała ze Stutgartem 0:2, by w dramatycznych okolicznościach zremisować. Trzy dni temu bremeńczycy rozegrali sensacyjny mecz z Walencją w Lidze Europy. Tam przegrywali 0:2, 1:3, 3:4, by ostatecznie zremisować 4:4. Wczoraj w to samo pobawili się z Bochum. Najpierw Słowak Šesták strzelił im bramkę na 0:1, potem Werder wyrównał, by za chwilę znów być na deskach po trafieniu Słoweńca Dediča. Ale nic to, w kilkanaście minut Marin i Frings zapewnili Zielono-Białym triumf. I za nic mieli palpitacje serca swoich wiernych fanów. A zwycięski gol Fringsa - palce lizać (choć to rykoszet).

Do największej sensacji doszło w Wolfsburgu. Miejscowy VfL, mistrz Niemiec, który dzięki nowemu trenerowi wygrywał ostatnio mecz za meczem i złapał chętkę na europejskie puchary, zaś w Lidze Europy pogonił mistrza Rosji, no więc miejscowy VfL przegrał z ostatnią w tabeli Herthą 1:5. Rezultat ten tłumaczyć można na różne sposoby:
1. Wolfsburg w czwartek rozegrał 120-minutowy bój o awans z Rubinem Kazań;
2. Hertha nie ma już nic do stracenia i rzuca się na przeciwników jak wygłodniały pies na krwawy ochłap mięsa;
3. Swój dzień miał duet napastników z Berlina - Theofanis Gekas i Adrián Ramos, którzy we dwójkę zrobili porządek na Volkswagen-Arena.
Zapewne każda z tych przyczyn w jakimś tam stopniu wyjaśnia ten ciekawy rezultat. Pytanie: co dalej? Do miejsca barażowego Hertha traci 5 oczek, ale ma ciężki terminarz, naznaczony potyczkami z pierwszą czwórką w tabeli i mocnym Stuttgartem. Gdyby im się udało uniknąć relegacji, osobiście pojadę do Berlina i złożę im hołd w postaci tulipana złożonego pod bramą stadionu.

Pierwsze zwycięstwo wiosną odniósł Fryburg, co oznacza, że asy Robina Dutta nie rezygnują z boju o utrzymanie. Wygraną zapewnił im niejaki Johannes Flum, autor kapitalnego strzału z dalekiego dystansu. Ale nie tylko jego bramka zachwyciła obserwatorów 27. kolejki. Naprawdę wspaniałe bramki padły w piątek w Kolonii (1:1 z Gladbach) - tam trafili Maniche i Marco Reus. O bombie Fringsa już pisaliśmy, czarom Fenina w polu karnym Butta także oddaliśmy sprawiedliwość. Wspomnijmy jeszcze tylko o efektownym woleju Pizarro. Dla Peruwiańczyka był to 129. gol w Bundeslidze i oznaczał on awans na 20. miejsce w tabeli strzelców wszech czasów. Już tylko 4 trafienia dzielą go od Brazylijczyka Élber, najskuteczniejszego obcokrajowca w historii ligi RFN.

Na tygodniu czekają nas mecze półfinałów Pucharu Niemiec (Werder - Augsburg, Schalke - Bayern), a za tydzień wielka gratka dla kibiców: Leverkusen kontra Schalke. Interesująco zapowiada się też potyczka Bayernu ze Stuttgartem (dwie najlepsze drużyny wiosną!) i - z uwagi na wyniki z tej kolejki - mecz Dortmundu z Herthą. Powinno się dziać!

27. KOLEJKA BUNDESLIGI

1. FC Kolonia - Borussia Mönchengladbach 1:1
Maniche 79 - Reus 55

Eintracht Frankfurt - Bayern Monachium 2:1
Tsoumou 87, Fenin 89 - Klose 6

1. FC Norymberga - TSG 1899 Hoffenheim 0:0

VfB Stuttgart - Hanower 96 2:0
Marica 36 i 54

Werder Brema - VfL Bochum 3:2
Pizarro 58, Marin 65, Frings 81 - Šesták 14, Dedič 63

SC Fryburg - 1. FSV Moguncja 05 1:0
Flum 10

Borussia Dortmund - Bayer Leverkusen 3:0
Barrios 50 i 61, Rangełow 87

Hamburger SV - FC Schalke 04 2:2
van Nistelrooy 40, Pitroipa 77 - Kurányi 62, Rakitić 68-k.

VfL Wolfsburg - Hertha BSC Berlin 1:5
Grafite 36, Gekas 6, 26 i 63, Ramos 8 i 84

TABELA
M
Drużyna
Mecze
Punkty
Bramki
1.
Bayern
27
56
+30
2.
Schalke
27
55
+22
3.
Leverkusen
27
53
+28
4.
Dortmund
27
48
+13
5.
Werder
27
45
+21
6.
Hamburg
27
44
+16
7.
Stuttgart
27
38
+4
8.
Frankfurt
27
38
-4
9.
Moguncja
27
38
-4
10.
Wolfsburg
27
37
-1
11.
Hoffenheim
27
33
+3
12.
M'gladbach
27
31
-12
13.
Kolonia
27
28
-11
14.
Bochum
27
27
-20
15.
Norymberga
27
25
-19
16.
Hanower
27
23
-21
17.
Fryburg
27
23
-24
18.
Hertha
27
18
-21


STRZELCY
16 - Stefan Kießling (Leverkusen)
15 - Lucas Barrios (Dortmund), Kevin Kurányi (Schalke)
14 - Edin Džeko (Wolfsburg)
12 - Albert Bunjaku (Norymberga), Eren Derdiyok (Leverkusen), Claudio Pizarro (Werder)
10 - Mario Gómez (Bayern), Arjen Robben (Bayern)
9 - Grafite (Wolfsburg), Vedad Ibišević (Hoffenheim), Toni Kroos (Leverkusen), Adrián Ramos (Hertha)
8 - Cacau (Stuttgart), Alexander Maier (Frankfurt), Zvjezdan Misimović (Wolfsburg)

ASYSTENCI
12 - Mesut Özil (Werder)
11 - Tranquillo Barnetta (Leverkusen)
10 - Marko Marin (Werder)
9 - Edin Džeko (Wolfsburg), Zvjezdan Misimović (Wolfsburg), Thomas Müller (Bayern)
8 - Toni Kroos (Leverkusen)
7 - Carlos Eduardo (Hoffenheim), Eljero Elia (Hamburg), Andreas Ivanschitz (Moguncja), Patrick Owomoyela (Dortmund), Mohamed Zidan (Dortmund)

PROGRAM 28. KOLEJKI (26-28 marca)
Bochum - Frankfurt
Moguncja - Wolfsburg
Bayern - Stuttgart
Hertha - Dortmund
Hanower - Kolonia
Werder - Norymberga
Leverkusen - Schalke
Hoffenheim - Fryburg
M'gladbach - Hamburger

piątek, 19 marca 2010

Losowanie par ćwierćfinałowych i półfinałowych europejskich pucharów

Miejscowość Nyon, położona na zachodnim krańcu Szwajcarii, liczy zaledwie 17,3 tys. mieszkańców. Zna ją jednak zdecydowana większość piłkarskich kibiców na świecie - mieści się tam bowiem siedziba Unii Europejskich Związków Piłkarskich (UEFA). To właśnie tam w samo południe 19 marca 2010 roku rozlosowano pary 1/4 finału Ligi Mistrzów i Ligi Europy oraz dalsze drabinki turniejowe.

Najważniejszy był oczywiście przeciwnik Bayernu Monachium. Kiedy okazało się, że będzie nim angielski Manchester United, trudno było na twarzach redaktorów i ekspertów Bundesblogu dojrzeć oznaki optymizmu. Jest to, obok Barcelony, zdecydowanie najtrudniejszy przeciwnik, na jakiego można było trafić. Alternatywą były mecze z ekipami francuskimi (według nas przereklamowanymi) lub CSKA Moskwa, którą życzyłby sobie każdy. Niestety - przyjdzie się Bawarczykom mierzyć z teamem Sir Alexa Fergusona.

Zespoły te spotykały się 7-krotnie w swojej historii - wszystkie potyczki miały miejsce w ramach Ligi Mistrzów w ostatnich 12 sezonach. Najsłynniejszy i najbardziej zapamiętany był rzecz jasna pojedynek w finale Champions League 1999, jeden z najlepszych finałów w historii europejskich pucharów. Co jednak warto odnotować: było to jedyne zwycięstwo Manchesteru nad Bayernem w historii. Pozostałe 6 spotkań kończyło się dwoma wygranymi monachijczyków i czterema remisami.

Gdyby podopieczni Louisa van Gaala jakimś cudem wyeliminowali faworyzowanych Anglików, w półfinale zmierzą się ze zwycięzcą bratobójczego pojedynku żabojadów - czyli z Olympique'iem Lyon lub Girondins Bordeaux. Pierwsze mecze ćwierćfinałowe już za 2 tygodnie, rewanże tydzień później.

Szczęście dopisało niemieckim klubom w Lidze Europy. Tak trzeba ocenić losowanie, biorąc pod uwagę, że bundesligiści mogli trafić na silne ekipy hiszpańskie (Walencja CF, Atlético Madryt) albo groźny Liverpool czy nieobliczalną Benfikę. Tymczasem Standard Liège, choć to dwukrotny mistrz Belgii w ostatnich dwóch sezonach, obecnie cienko przędzie w swojej lidze. W niezłym stylu wyeliminował w 1/8 finału Panathinaikos, no ale w starciu z Hamburgiem faworytem z pewnością nie będzie. A HSV w zeszłej rundzie odprawił z kwitkiem znacznie mocniejszy klub z Belgii, czyli RSC Anderlecht.

A nieobliczalne Wilki (kto wie, na co ich naprawdę stać?) zetrą się w 1/4 ze sprawcą jednej z największych sensacji w tym sezonie Ligi Europy, Fulham Londyn. Podopieczni Roya Hodgsona wyeliminowali Juventus Turyn, gromiąc go w rewanżu 4:1 - choć pierwszy mecz przegrali 1:3 i jako pierwsi stracili bramkę w drugim pojedynku. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że Juventus ma najgorszy sezon w swej długiej historii. Z drugiej strony Fulham w lidze jest typowym średniakiem (10. lokata), choć ze skłonnością do płatania figli - np. 3:0 wygrał z Manchesterem Utd, a 3:1 z Liverpoolem.

Gdyby oba niemieckie kluby pokonały swoich przeciwników, to w półfinale wpadną na siebie i Bundesliga będzie miała finalistę Ligi Europy 2009/2010. Oby!

ĆWIERĆFINAŁ LIGI MISTRZÓW:
Bayern Monachium - Manchester United

PÓŁFINAŁ LIGI MISTRZÓW:
Bayern Monachium/Manchester United - Olympique Lyon/Girondins Bordeaux

ĆWIERĆFINAŁY LIGI EUROPY:
Fulham Londyn - VfL Wolfsburg
Hamburger SV - Standard Liège

PÓŁFINAŁ LIGI EUROPY:
Hamburger SV/Standard Liège - Fulham Londyn/VfL Wolfsburg

Pierwsze mecze za dwa tygodnie, rewanże za trzy.

czwartek, 18 marca 2010

Rewanże 1/8 finału Ligi Europy - kanonady w Bremie i Anderlechcie, mistrz Rosji wyeliminowany

Oglądanie tegorocznych występów niemieckich drużyn w Lidze Europy to prawdziwa przyjemność. Po perełkach z 1/16 finału (PSV - Hamburg 3:2, Wolfsburg - Villarreal 4:1 czy Werder - Twente 4:1), także i w 1/8 przyszło nam przeżywać wielkie emocje.

Niesamowite widowisko odbyło się w Bremie, gdzie nieobliczalny Werder zremisował z Walencją 4:4 - i niestety odpadł z dalszej rywalizacji. Bohaterem pojedynku był napastnik gości David Villa, który trzykrotnie pokonał Tima Wiesego. Defensywa gospodarzy spisywała się źle, ale i jakość gry obronnej gości wzbudzić musiała politowanie. Zielono-Biali zaczęli fatalnie, bo już po kwadransie przegrywali 0:2 i było prawie pewne, że ich los jest przesądzony. Trafienie Hugo Almeidy na 1:2 ożywiło jeszcze nadzieję, jednak gol do szatni strzelony przez Villę dobił, zdawało się, gospodarzy. Zauważmy, że przy wszystkich trzech bramkach dla gości asystował David Silva - i robił to w sposób budzący uznanie.

Tymczasem w drugiej połowie gracze Thomasa Schaafa rzucili się do odrabiania strat - co najważniejsze: skutecznie. W 62. minucie było 3:3 (wyrównujący gol Marko Marina padł po ciekawie rozegranym rzucie wolnym) i choć ten wynik nie dawał Werderowi awansu, gospodarze mieli jeszcze pół godziny na strzelenie zwycięskiej bramki. Znów jednak przypomniał o sobie Villa i po raz trzeci w tym spotkaniu Brema była na deskach. Ale jak na nieobliczalną drużynę przystało, jeszcze wyrównała. Na 6 minut przed końcowym gwizdkiem Claudio Pizarro potwierdził fantastyczną dyspozycję w ostatnim czasie i napsuł sporo krwi trenerowi Walencji Unaiowi Emery'emu. Peruwiańczyk z 9 trafieniami jest zdecydowanym liderem klasyfikacji strzelców rozgrywek, najbliżsi rywale tracą doń po 4 trafienia. Na więcej niż remis Zielono-Białych nie było już jednak stać i po kapitalnym widowisku odpadli z rozgrywek Ligi Europy.

Wcześniej swój pojedynek z Anderlechtem odbył Hamburg. Także i w tym przypadku skończyło się kanonadą i hokejowym rezultatem, choć nic na to nie wskazywało. Tuż przed przerwą wynik brzmiał 0:0, a mecz nie obfitował w zbyt wiele sytuacji. Nagle dośrodkowanie Jérôme'a Boatenga zamiast na głowę któregoś z napastników HSV trafiło do siatki no i się zaczęło. Rozjuszony Anderlceht rzucił się do ataku i w okamgnieniu zrobiło się 2:1 do przerwy.

Na ławce gości zrobiło się nerwowo, bo przewaga z pierwszego meczu (3:1) mogła zostać w każdym momencie zniwelowana. Na szczęście w kilka minut po inauguracji drugiej odsłony przyjezdni wyrównali - ciekawym strzałem popisał się Marcell Jansen. Przyjezdni poczuli się najwyraźniej zbyt pewnie, bowiem kolejne szturmy Fiołków na bramkę Franka Rosta przyniosły im dwie bramki i już tylko jedno trafienie dzieliło ich od awansu. Gol na 4:2 obciąża konto bramkarza niemieckiej ekipy, który tak długo czekał, aż piłka trafi w jego dłonie, że uprzedził go Markokańczyk Moubarek Boussoufa. Jeśli gospodarze mieli jeszcze chęci i siły do walki o awans, to definitywnie zgasił ich Mladen Petrić, który na kwadrans przed końcem wykorzystał sytuację sam na sam.

Awansował więc Hamburg, a w jego ślady poszedł mistrz Niemiec - VfL Wolfsburg. Jego rewanż z championem Rosji Rubinem Kazań mógł się podobać - toczony był w żywym tempie i obie strony miały po kilka okazji do zdobycia gola. Prowadzenie objęli Rosjanie, strzał w krótki róg oddał Alan Kasajew. Po przerwie Wilkom udało się wyrównać - z bliska piłkę posłał do siatki głową Obafemi Martins, a bramkarz rywali wygarnął ją już zza linii. W doliczonym czasie gry padła bramka na 2:1 - jednak sędzia dopatrzył się (niesłusznie) pozycji spalonej u Edina Džeko. Oliwa okazała się wszak sprawiedliwa i w końcówce dogrywki ładnym, plasowanym uderzeniem z kilkunastu metrów popisał się Christian Gentner, zapewniając promocję do ćwierćfinału.

2. mecze 1/8 finału Ligi Europy:
RSC Anderlecht - Hamburger SV 4:3 (1:3)
Lukaku 44, M. Suárez 45-k., Biglia 59, Boussouffa 66 - J. Boateng 42, Jansen 54, Petrić 75

VfL Wolfsburg - Rubin Kazań 2:1 po dogr. (1:1)
Martins 58, Gentner 119 - Kasajew 21

Werder Brema - Walencja CF 4:4 (1:1)
Almeida 26, Frings 57-k., Marin 62, Pizarro 84 - Villa 2, 45, 65, Mata 15

Losowanie par ćwierćfinałowych Ligi Europy i Ligi Mistrzów zaplanowane jest na jutro. Pierwsze mecze LE odbędą się za dwa tygodnie. Warto dodać, że po czwartkowych pojedynkach Bundesliga awansowała na pierwsze miejsce w rankingu UEFA za ten sezon. Brawo!

środa, 17 marca 2010

Rewanże 1/8 finału Ligi Mistrzów (cz. 2) - Barcelona nie pozostawia złudzeń

Nie było sensacji w rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Mimo, że większość kibiców oglądających to widowisko przed telewizorami dopingowała popularnych Szwabów (jak to często bywa w przypadku pojedynków Dawida z Goliatem), Katalończycy pewnie wygrali 4:0 i nie zostawili gościom cienia szans.

Każdy, kto liczył na niespodziankę, albo chociaż walkę Stuttgartu o coś więcej niż uniknięcie blamażu, musiał zrewidować swe poglądy już w pierwszym kwadransie. W 13. minucie bowiem indywidualną akcję przeprowadził Leo Messi, zszedł do środka i pięknym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Jensowi Lehmannowi. To w zasadzie ustawiło mecz. Podopieczni Christiana Grossa próbowali się otworzyć, ale po 22 minutach pojedynku przegrywali już 0:2 i jasnym stało się, że wyjadą ze stolicy Katalonii z bagażem kilku bramek.

Po przerwie Messi dołożył kolejne wspaniałe trafienie po zapierającej dech w piersi zespołowej akcji Barcelony. Wynik ustalił w końcówce Bojan Krkić.

Stuttgart, jak się okazało, nie miał najmniejszych szans w starciu z gigantem. Po obiecującym pierwszym meczu, gdy Szwaby napytały sporo biedy przyjezdnym z Hiszpanii, wydawało się, że możliwy jest wyrównany rewanż i szansa na wywalczony psim swędem awans. Nic z tych rzeczy. Dominacja Barcelony nie podlegała dyskusji. Niemniej brawa należą się VfB za godne reprezentowanie Bundesligi w tym sezonie Ligi Mistrzów. 1/8 finału to i tak sporo, jak na ten skromny klub, a wynik z Camp Nou nie jest dyshonorem z uwagi na klasę oponenta. W najbardziej prestiżowych rozgrywkach klubowych na świecie pozostaje nam zatem już tylko monachijski Bayern, który w piątek pozna swojego przeciwnika w ćwierćfinale.

2. mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów:
FC Barcelona - VfB Stuttgart 4:0 (1:1)
Messi 13 i 60, Pedro 22, Krkić 88

wtorek, 16 marca 2010

Bohater 26. kolejki - Raphael Schäfer

Redakcją serwisu Bundesblog znów wstrząsały karczemne awantury. Powodem niesnasek był laur dla najlepszego piłkarza 26. kolejki. Mieliśmy kilku kandydatów, których teraz nie będziemy wymieniać, by nie sprawiać im przykrości. Grunt, że w końcu postanowiliśmy wyróżnić bramkarza Norymbergi, Raphaela Schäfera. Zagrał on bardzo dobry mecz w Berlinie, kilkukrotnie uchronił swój zespół od utraty gola i wydatnie przyczynił się do zwycięstwa na trudnym terenie ze zdesperowanym przeciwnikiem. Tak, Schäfer pogrążył Herthę Berlin.

Raphael Schäfer jest z pochodzenia Polakiem. Urodził się bowiem 17 stycznia 1979 roku w Kędzierzynie-Koźlu jako Rafał Szafarczyk. Dość szybko wyemigrował z rodzicami do RFN, co było dość częstym sposobem wyrwania się z PRL-owskiej nędzy lat 80. XX stulecia.

Raphael grywał w juniorskich klubach mających swe siedziby w Dolnej Saksonii, aż w wieku 12 lat wypatrzyli go łowcy talentów Hanoweru 96. Tam Raphael wszedł w dorosłą piłkę, a w sezonie 1997/1998 zadebiutował w Regionallidze (III poziom). Jednak nie miał szans na grę w podstawowym składzie, gdyż w tamtym czasie dostępu do hanowerskiej bramki broniła legenda tego klubu, Jörg Sievers. A drugim rezerwowym był znany z tegorocznych występów w Moguncji Heinz Müller.

Dlatego Schäfer podjął decyzję o zmianie barw i na trzy lata trafił do VfB Lubeka. Spisywał się tam na tyle dobrze, że w 2001 roku otrzymał ofertę z 1. FC Norymberga, która akurat awansowała do ekstraklasy i szukała zmiennika dla Dariusa Kampy (notabene też urodzonego w Kędzierzynie-Koźlu Niemca polskiego pochodzenia!). Schäfer przez dwa lata przyzwyczaił się do niewygody ławki rezerwowych - zagrał w tym czasie tylko w 3 ligowych meczach. Szansa otworzyła się w sezonie 2003/2004, gdy Norymberga występowała w 2. Bundeslidze, a Kampa stracił miejsce w składzie.

Od tamtej pory Raphael Schäfer jest podstawowym bramkarzem klubu z Frankonii. Tylko rozgrywki 2007/2008 spędził w Stuttgarcie. Mimo, że był tam golkiperem nr 1, już po roku wrócił z powrotem do Norymbergi. Szwaby nie zrobiły dobrego interesu - kupiły go za 2 mln euro, a sprzedały za jedyne 500 tys. 4-krotna utrata wartości w ciągu 12 miesięcy.

Największym sukcesem w karierze bramkarza było zdobycie Pucharu Niemiec w 2007 roku. Norymberga, rozgrywająca znakomity sezon, ukoronowany wywalczeniem 6. miejsca w lidze, pokonała w finale w Berlinie przyszły klub Schäfera, Stuttgart (3:2 po dogrywce). Raphael bronił przez pełne 120 minut widowiska.

Sezon Drużyna Liga Mecze Bramki
1997/98
Hanower 96
Niemcy 3
1
0
1998/99
VfB Lubeka
Niemcy 3
8
0
1999/00
VfB Lubeka
Niemcy 3
33
0
2000/01
VfB Lubeka
Niemcy 3
35
0
2001/02
1. FC Norymberga
Niemcy 1
2
0
2002/03
1. FC Norymberga
Niemcy 1
1
0
2003/04
1. FC Norymberga
Niemcy 2
33
0
2004/05
1. FC Norymberga
Niemcy 1
26
0
2005/06
1. FC Norymberga
Niemcy 1
34
0
2006/07
1. FC Norymberga
Niemcy 1
34
0
2007/08
VfB Stuttgart
Niemcy 1
23
0
2008/09
1. FC Norymberga
Niemcy 2
34
0
2009/10
1. FC Norymberga
Niemcy 1
22
0
Niemcy 1
142
0
Niemcy 2 67
0
Niemcy 3 77
0


SUKCESY:
- 1. FC Norymberga: Puchar Niemiec 2007

Poprzedni laureaci:
1. - Mimoun Azaouagh (VfL Bochum)
2. - Zé Roberto (Hamburger SV)
3. - Aristide Bancé (1. FSV Moguncja 05)
4. - Arjen Robben (Bayern Monachium)
5. - Simon Rolfes (Bayer Leverkusen)
6. - Mohamadou Idrissou (SC Fryburg)
7. - Vedad Ibišević (TSG 1899 Hoffenheim)
8. - Pedro Geromel (1. FC Kolonia)
9. - Manuel Neuer (FC Schalke 04)
10. - Kevin Kurányi (FC Schalke 04)
11. - Andreas Ivanschitz (1. FSV Moguncja 05)
12. - Stefan Reinartz (Bayer Leverkusen)
13. - Mesut Özil (Werder Brema)
14. - Stefan Kießling (Bayer Leverkusen)
15. - Hans-Jörg Butt (Bayern Monachium)
16. - Adrián Ramos (Hertha BSC Berlin)
17. - Toni Kroos (Bayer Leverkusen)
18. - Mats Hummels (Borussia Dortmund)
19. - Wahid Haszemian (VfL Bochum)
20. - Raúl Bobadilla (Borussia Mönchengladbach)
21. - Mladen Petrić (Hamburger SV)
22. - Ruud van Nistelrooy (Hamburger SV)
23. - Cacau (VfB Stuttgart)
24. - Ivan Rakitić (FC Schalke 04)
25. - Maxim Choupo-Moting (1. FC Noryberga)

niedziela, 14 marca 2010

26. kolejka Bundesligi - to już chyba koniec Herthy, Robben ratuje Bayern, snajperzy trafiają

Żaden z dziewięciu meczów 26. kolejki niemieckiej ekstraklasy nie zakończył się remisem. Przyczyny mogą być dwie: 1) trwa walka na całego i nie ma miejsca na zgniłe kompromisy, 2) zbieg okoliczności.

Wydarzeniem kolejki był bezsprzecznie wynik spotkania w Berlinie, który praktycznie przesądza o degradacji Herthy do 2. Bundesligi. Pewności jeszcze nie ma, ale odrobienie 8 punktów na tak zaawansowanym etapie rozgrywek zakrawałoby raczej na cud. Stołeczną ekipę czekają jeszcze mecze z czołową trójką walczącą o mistrzostwo i m.in. pojedynki z Dortmundem, Stuttgartem i rosnącym w siłę Wolfsburgiem. Przy takim układzie terminarza rewelacji nasz portal nie wróży.

Przegrana 1:2 z Norymbergą była niezasłużona. Hertha rozpoczęła z animuszem, miała masę sytuacji, obstrzeliwała słupki i poprzeczki, a najczęściej nadludzkim wysiłkiem berlińskie strzały bronił świetnie dysponowany Raphael Schäfer. Zaczęło się obiecująco - w 36. minucie do euforii doprowadził miejscowych fanów Theofanis Gekas, strzałem z bliskiej odległości. Potem okazji było wiele, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Wyrównanie przyszło niespodziewanie - po rzucie rożnym trafił znakomity w tym sezonie Szwajcar Albert Bunjaku (12. gol).

Hertha nadal usiłowała wepchnąć piłkę do bramki rywala, świadoma faktu, że remis poważnie zmniejsza jej szansę na uniknięcie spadku. Sztuka ta nie powiodła się podopiecznym Friedhelma Funkela. Gdy wydawało się, że spotkanie pozostanie nierozstrzygnięte, nieudana pułapka ofsajdowa stołecznych defensorów spowodowała, że sam na sam z Jaroslavem Drobným znalazła się trójka przyjezdnych. Ilkay Gündogan zgrał do Angelosa Charisteasa i dramat Herthy stał się faktem. Po 12 latach spędzonych w najwyższej klasie rozgrywkowej najpewniej przyjdzie Starej Damie pożegnać się z elitą. A tak w ogóle to klub z dzielnicy Charlottenburg-Wilmersdorf spędził w Bundeslidze 29 sezonów.

Jednym smutek, drugim radość. Wygrana spowodowała, że solidny krok w stronę utrzymania zrobiła Norymberga. Walka o uniknięcie spadku rozgorzała na dobre - triumfował bowiem też Hanower, dla którego zwycięstwo nad Eintrachtem było drugim z kolei, po 9 przegranych z rzędu (Mirkowi Slomce z pewnością spadł kamień z serca).

Co ciekawe: o mały włos, a ogromną sensację sprawiłby skromny Fryburg. Zawodnicy Robina Dutta przyjechali do Monachium jak na ścięcie i już od pierwszych minut było jasne, że z Allianz Arena nie wywiozą nawet punktu. Piłkarze Louisa van Gaala nacierali na bramkę Simona Pouplina z impetem huraganu. Po pół godziny wynik był jednak bezbramkowy. I wówczas reprezentant Demokratycznej Republiki Kongo Cédric Makiadi (wcześniej Wolfsburg, a w zeszłym sezonie król strzelców 2. Bundesligi w barwach Duisburga) popisał się atomowym strzałem z 16 metrów pod poprzeczkę. Butt mógł tylko bezradnie odprowadzić piłkę wzrokiem.

Prowadzenie gości utrzymywało się zaskakująco długo, co wywołało u monachijskich kibiców poczerwienienie na twarzach i nerwowe wiercenie się w krzesełkach. W 76. minucie do rzutu wolnego podszedł Arjen Robben i precyzyjnym strzałem wyrównał, potwierdzając, że obok Leo Messiego i Wayne'a Rooneya należy w tej chwili do trójki czołowych futbolistów we wszechświecie. Kilka chwil później skutecznie wyegzekwował jedenastkę i Bawarczycy po dniu przerwy wrócili na fotel lidera. Miano Gracza Sezonu Robben ma już w zasadzie w garści.

A dlaczego Bayern przez ok. 24 godziny nie był liderem? Bo było nim Schalke, które po zaciętym pojedynku wygrało o siebie ze Stuttgartem. Nawet znajdująca się w świetnej dyspozycji ekipa Christiana Grossa nie sprostała Królewsko-Niebieskim.

Ileż to już razy Felix Magath potwierdzał najwyższą trenerską klasę? Gdy awansował z Norymbergą do 1. ligi? Gdy w ciągu jednej rundy wygrzebał Eintracht z ostatniego miejsca w tabeli, odrobił 10 punktów straty do bezpiecznej pozycji i utrzymał ekstraklasę we Frankfurcie? Gdy z bandą nieopierzonych młokosów ze Stuttgartu zdobył wicemistrzostwo i złoił w Lidze Mistrzów Manchester United? Gdy w Bayernie wywalczył dwa dublety z rzędu - jako pierwszy trener w historii niemieckiej piłki? A może gdy w ciągu 2 lat przeistoczył 15. w tabeli, prowincjonalny Wolfsburg w Mistrza Niemiec? Wszystko po trochu. Teraz objął 9. w zeszłych rozgrywkach Schalke i walczy z nim o tytuł najlepszej RFN-owskiej drużyny.

Á propos Wolfburga. Tymczasowy trener Lorenz-Günther Köstner, który w styczniu zastąpił Armina Veha, obudził moc w swoich podopiecznych. Po średnio udanym początku (1 punkt w 3 meczach, ale rywale ze ścisłej czołówki) udało mu się poprowadzić ich do czterech kolejnych wygranych w lidze (i trzech świetnych występów w Lidze Europy z Villarrealem i Rubinem). Tym razem Wilki nie dały szans Borussii M'gladbach, ścierając ją w pył. Bośniak Edin Džeko, tak jak przed tygodniem z Bochum, znów strzelił dwie bramki.

Ale nie zbliżył się ani na milimetr do lidera klasyfikacji strzelców Stefana Kießlinga, bowiem w niedzielę napastnik Bayeru Leverkusen dwukrotnie pokonał Franka Rosta. Zawody na BayArena obfitowały w gole - padło ich aż 6, z czego 4 dla gospodarzy. W czubie tabeli zatem status quo. Wydaje się, że Aptekarze drobny kryzys mają za sobą - z HSV zagrali bardzo dobrze w ofensywie.

W tej kolejce nie zawiedli czołowi napastnicy Bundesligi. Poza wspomnianymi już Kießlingiem, Džeko, Bunjaku i Robbenem, drogę do siatki rywala znaleźli również Claudio Pizarro, Kevin Kurányi, Lucas Barrios i Eren Derdiyok.

Za tydzień obejrzymy trzy interesujące potyczki. Przede wszystkim na Signal Iduna Park Dortmund zmierzy się z Leverkusen. Jeśli Jupp Heynckes poważnie myśli o mistrzostwie, to porażka jest wykluczona. W niedzielę równie trudny wyjazd czeka Schalke - zmierzy się ono bowiem z Hamburgiem. Na koniec ostatni mistrz Niemiec podejmie Herthę. Berlińczycy zapowiadają, że jeszcze nie stracili złudzeń. Czy tak jest w istocie?

26. KOLEJKA BUNDESLIGI

FC Schalke 04 - VfB Stuttgart 2:1
Edu 46, Kurányi 55 - Taşçı 50

VfL Bochum - Borussia Dortmund 1:4
Holtby 53 - Maltritz 18-sam., Zidan 27, Barrios 74 i 77

1. FSV Moguncja 05 - 1. FC Kolonia 1:0
Schürrle 57

Hanower 96 - Eintracht Frankfurt 2:1
Andreasen 14, S. Pinto 57 - Halil Altıntop 45

Hertha BSC Berlin - 1. FC Norymberga 1:2
Gekas 36, Bunjaku 61, Charisteas 90

Borussia Mönchengladbach - VfL Wolfsburg 0:4
Misimović 41, Džeko 49-k. i 80, Gentner 59

Bayern Monachium - SC Fryburg 2:1
Robben 76 i 83-k. - Makiadi 31

TSG 1899 Hoffenheim - Werder Brema 0:1
Pizarro 81

Bayer Leverkusen - Hamburger SV 4:2
Kießling 22 i 62, Derdiyok 55, Castro 84 - Zé Roberto 33, Rozehnal 83

TABELA
M
Drużyna
Mecze
Punkty
Bramki
1.
Bayern
26
56
+31
2.
Schalke
26
54
+22
3.
Leverkusen
26
53
+31
4.
Dortmund
26
45
+10
5.
Hamburg
26
43
+16
6.
Werder
26
42
+20
7.
Moguncja
26
38
-3
8.
Wolfsburg
26
37
+3
9.
Stuttgart
26
35
+2
10.
Frankfurt
26
35
-5
11.
Hoffenheim
26
32
+3
12.
M'gladbach
26
30
-12
13.
Kolonia
26
27
-11
14.
Bochum
26
27
-19
15.
Norymberga
26
24
-19
16.
Hanower
26
23
-19
17.
Fryburg
26
20
-25
18.
Hertha
26
15
-25


STRZELCY
16 - Stefan Kießling (Leverkusen)
14 - Edin Džeko (Wolfsburg), Kevin Kurányi (Schalke)
13 - Lucas Barrios (Dortmund)
12 - Albert Bunjaku (Norymberga), Eren Derdiyok (Leverkusen)
11 - Claudio Pizarro (Werder)
10 - Mario Gómez (Bayern), Arjen Robben (Bayern)
9 - Vedad Ibišević (Hoffenheim), Toni Kroos (Leverkusen)
8 - Cacau (Stuttgart), Grafite (Wolfsburg), Alexander Maier (Frankfurt), Zvjezdan Misimović (Wolfsburg)

ASYSTENCI
12 - Mesut Özil (Werder)
11 - Tranquillo Barnetta (Leverkusen)
10 - Marko Marin (Werder)
9 - Zvjezdan Misimović (Wolfsburg), Thomas Müller (Bayern)
8 - Edin Džeko (Wolfsburg), Toni Kroos (Leverkusen)
7 - Carlos Eduardo (Hoffenheim), Eljero Elia (Hamburg), Andreas Ivanschitz (Moguncja)

PROGRAM 27. KOLEJKI (19-21 marca)
Kolonia - M'gladbach
Frankfurt - Bayern
Norymberga - Hoffenheim
Stuttgart - Hanower
Werder - Bochum
Fryburg - Moguncja
Dortmund - Leverkusen
Hamburg - Schalke
Wolfsburg - Hertha